Polpak

środa, 10 września 2014

Słuchawki Final Audio Design Pandora Hope IV






Wstęp
Słuchawki marki Final Audio Design prawdziwie mnie fascynują – na tyle silnie, że nie odmówiłem sobie przyjemności wypożyczenia kolejnego modelu Pandora Hope do testów, kiedy tylko okazało się że jest dostępny. Zaś poprzednio recenzowałem set trzech słuchawek dokanałowych: Adagio II, Adagio IV oraz Agadio V, a także słuchawki nauszne Pandora Hope VI, które uznałem (i nadal uznaję) za wybitne osiągniecie technologiczno – designerskie. To są słuchawki, w których w pełni się odnajduję, które najbardziej trafiają w mój gust zarówno dźwiękowy, jak i estetyczny. Tak, Pandora Hope VI to słuchawki, które można natychmiast i bezwarunkowo pokochać. Dlatego myślę, że przyjdzie chwila, że zagoszczą one u mnie już na stałe. Ale zanim to się wydarzy, postanowiłem zapoznać się z modelem niższym, ale także z bardzo dobrą prasą, czyli z Pandora Hope IV.

Final Audio Design została założona dokładnie 40 lat temu, czyli w 1974 roku przez pana Kenomori Takai, dziś prezydenta przedsiębiorstwa. Firma położona jest w dzielnicy Tokio o nazwie Shinagawa. Obecny profil działalności obejmuje nieomal wyłącznie produkcję słuchawek, jedynym wyjątkiem jest wytwarzanie podstaw antywibracyjnych opartych o łożyska kulkowe. W planach jest wprowadzenie na rynek kilku wkładek gramofonowych MC z pułapu luksusowego.

Katalog słuchawkowy składa się z kilku serii – są to douszne Adagio, Heaven, Piano Forte oraz nauszne Pandora Hope. W sumie jest tu kilkanaście różnych modeli, a w przygotowaniu są kolejne – między innymi flagowe Pandora Hope X oraz galanteryjne Lab 1. Notabene Pandora Hope X będą kosztować w Polsce około 15 000 PLN (!).

Czytelnika zainteresowanego dokładniejszym rysem historycznym firmy Final Audio Design, jej szczegółowym portfolio produktowym, zapraszam do lektury wcześniejszych moich recenzji słuchawek, modeli Adagio oraz Pandora Hope VI TU i TUTAJ, gdzie te fakty nakreśliłem dość precyzyjnie.

Wrażenia ogólne i budowa
Pandora Hope IV dostarczane są w estetycznym białym kartonie, na którym znajdują się duże zdjęcia słuchawek, liczne opisy i schematy ich budowy, etc. Karton nie jest aż tak wyszukany jak opakowanie Pandora Hope VI (które jest czarnym, tajemniczym pudełkiem o przekroju sześciokąta) jednak swoje funkcje ochronne na czas transportu spełnia znakomicie. Wewnątrz, oprócz słuchawek, znajdują się także 1,5 metrowy kabel (zakończony małym wtykiem z jednej strony i dwoma wtykami, które kotwiczy się w muszli), instrukcja użytkowania oraz gwarancja. Trochę szkoda, że producent nie zadbał o jakieś dedykowane etui transportowe, bo cena 2 200 PLN zobowiązuje.

Zarówno morfologicznie, jak i anatomicznie Pandora Hope IV są bardzo podobne do modelu Pandora Hope VI. Są bardzo solidnie wykonane (w japońskiej fabryce!) ze znakomitych materiałów, mają piękny design oraz są komfortowo wykończone. Różnice w budowie dotyczą przede wszystkim tworzywa muszli – w Pandora Hope VI jest częściowo wycięta z wysokogatunkowej stali, w Pandora Hope zaś w całości z twardego plastiku o nazwie ABS (wysokoodporny koopolimer akrylonitrylo-butadinenowo-styrenowy). Ponadto w oczy rzuca się, że centralna część muszli oraz nakładki i guziki na końcach pałąku wykonane są z anodowanej stali na czarno (w Pandora Hope VI jest to czysta, niepowlekana stal). Najprawdopodobniej w Pandora Hope IV zastosowano inny gatunek padów – wydają się trochę mniej głębokie oraz wykonane z odmiennego rodzaju tworzywa niż w Pandora Hope VI (to tylko przypuszczenie). Można nawet napisać, że Pandora Hope IV są trochę „odchudzoną” wersją Pandora Hope IV, przy czym różnica w cenie wynosi aż 800 PLN: 3 000 PLN kontra 2 200 PLN, czyli całkiem sporo.

Wewnątrz muszli zainstalowano dwa przetworniki (identyczne jak Pandora Hope VI): 50 mm dynamiczny oraz armaturowy (z kotwicą zrównoważoną) – oba firmowej produkcji Final Audio Design. Tak więc, Pandora Hope IV są konstrukcją hybrydową. Przetwornik armaturowy odpowiada za wytwarzanie wysokich tonów, a dynamiczny za zakres średnio-niskotonowy.

Pałąk wykonany jest ze stali, na górze obszyty jest identycznym materiałem jak pady, od spodu ma miękką poduszkę. Z boku pałąka, po obu stronach przykręcone są niewielkie wstawki z ABS, na którym przytwierdzone są stalowe płytki z logo „Final”. Mocowanie pałąka do muszli dokonane jest za pomocą półkolistego trzpienia (także z koopolimeru ABS) – analogicznie jak ma to miejsce w stawie kostnym ramiennym lub biodrowym człowieka (lub innego ssaka naczelnego), gdzie występują podobne kuliste wypukłe główki i wklęsłe panewki łączące się w staw. Z tej przyczyny muszle swobodnie poruszają się w wielu płaszczyznach i osiach – zarówno pionowej, jak i poziomej, można nimi także obracać (do pewnego stopnia) dookoła. Bardzo precyzyjne rozwiązanie i ergonomiczne, bo słuchawki dzięki temu dopasowują się do uszu i kości czaszki perfekcyjnie. Z tej przyczyny ergonomia stoi tu na bardzo wysokim poziomie. Pałąk nie ma stopniowej regulacji rozmiaru, ta jest płynna i dokonuje się jej za pomocą przesuwania końcówki stalowego pałąka zakotwiczonego w mechanizmie łączącym go z muszlą. Bardzo to jest łatwe w użytkowaniu, choć czasami zaciski samoistnie ulegają niechcianemu poluzowaniu.

Słuchawki są nieco lżejsze niż Pandora Hope VI (480 gram), bo ważą 410 gram. Ciężar rozkłada się równomiernie na szczycie głowy i wokół uszu. Pandora Hope są jednymi z najwygodniejszych słuchawek z jakimi miałem do czynienia, wygoda użytkowania przypomina najlepsze modele Bererdynamic, który jest przecież światowym mistrzem ergonomii.

Pandora Hope IV mają bardzo niską impedancję 8 Ohm, a przy tym wysoką skuteczność 105 dB. Te parametry czynią je idealnymi do wszelkiego przenośnego sprzętu audio, włączając w to smartfony, iPody, tablety, etc. Łatwo je napędzić, łatwo wysterować – najpewniej zagrają nawet z „byle czym”. Słuchawki mają konstrukcję zamkniętą, więc można zabrać je na spacer, bez narażania się na dobiegające dźwięki zewnętrzne, hałasy, etc.

Na szczęście producent wprowadził niedawno na rynek dłuższy przewód niż tylko ten 1,5 metrowy fabrycznie dołączany do słuchawek. Obecnie za niewielkie pieniądze (239 PLN) można nabyć kabel o długości 3 metry, tak aby móc swobodnie słuchać na Pandora Hope również z domowego stacjonarnego wzmacniacza słuchawkowego. Sklep TUTAJ.

Dokładny opis i charakterystyka Pandora Hope IV na stronie polskiego dystrybutora Fonnex.pl TUTAJ.


Estetyczne opakowanie słuchawek

Dobra ochrona przez uszkodzeniem podczas transportu


Słuchawki osadzone są w pudełku na kartonowym "stojaku"




Pandora Hope IV to wysokiej klasy design, świetnej jakości materiały i perfekcyjne wykonanie "Made in Japan"

Muszle z tworzywa kompozytowego ABS

Przewód słuchawkowy 1,5 m (jest dostępna opcjonalnie także długość 3 m)


Padnora Hope IV grają z iBasso DX50


Wzmacniacz lampowy Ming Da MC66-AE to świetny kompan dla słuchawek Final Audio Design

Na dole: wzmacniacz słuchawkowy Musical Fidelity X-Can v.3 i dedykowany zasilacz ULPS marki Tomanek

Słuchawki stoją na przetworniku c/a M2Tech Young DAC, a pod nim zasilacz akumulatorowy M2Tech Palmer Power Station


Słuchawki pozują w towarzystwie hybrydowego wzmacniacza Taga Harmony HTA-700B

Schemat budowy Pandora Hope IV (ze strony Fonnex.pl)


Sprzęt odsłuchowy
Słuchawki: HiFiMan HE-300 (test TU), Sennheiser HD650, Harman/Kardon CL (test TU) oraz Final Audio Design Adagio V (test TU).
Sprzęt przenośny: odtwarzacz iBasso DX50 (test TU), ale także smartfon i tablet.
Wzmacniacze słuchawkowe: Musical Fidelity X-Can v.3 (wraz z dedykowanym zasilaczem ULPS firmy Tomanek) (test TU), Ming Da MC66-AE (test TU), Taga Harmony HTA-700B (test TU) oraz Audinst HUD-mx2 (test TU) (ten to także DAC).
Źródła: komputer typu laptop z serwisem streamingowym WiMP HiFi (test TU), odtwarzacz płyt CD Musical Fidelity A1 CD-PRO oraz przetwornik M2Tech Young DAC i zasilacz akumulatorowy  M2Tech Palmer Power Station (test TU). Pliki MP3 oraz FLAC o gęstości od 16-bit/44,1 kHz do 24-bit/192 kHz.

Wrażenia dźwiękowe
Jak napisałem kilkanaście wersów powyżej, Pandora Hope IV mają bardzo podobną budowę do modelu wyższego, czyli do Pandora Hope VI. W związku z tym nasuwa się przypuszczenie, że i ich dźwięk będzie zbliżony. Ale czy na pewno?

Pierwsze, czego można doznać podczas odsłuchu Pandora Hope IV to krystaliczna czystość dźwięku, klarowność barw, duża przestrzeń i mnóstwo powietrza. Przejrzystość brzmienia plasuje się na bardzo wysokim poziomie, słychać obecność mnóstwa szczegółów, bliższych i dalszych niuansów, etc. Zaskakująca jest rozbudowana dźwięczność, instrumenty wyrażane są całą paletą kolorów, tony są jędrne i obszerne, podawane z dużym zapasem energii i mocy. Równowaga tonalna jest w tak wysokim stopniu naturalna, że pozwala całkowicie zanurzyć się w muzyce. Przestrzeń odsłuchowa jest znacznie większa niż ma to miejsce w przypadku sporego odsetka klasycznych słuchawek dynamicznych; użytkownik nie ma poczucia „grania w głowie” – fantomowa scena pozorna obejmuje półokrąg przed czaszką i wokoło uszu słuchacza. Podobną przyjemną osobliwość można zaobserwować w słuchawkach typu planarnego, na przykład w doskonałych Audeeze LCD-X (czytaj TUTAJ).

Pandora Hope IV niejako koncentrują się na graniu (opowiadaniu) własnej historii, częścią tej historii jest rozwój indywidualnego brzmienia opartego za zmysłowej definicji muzyki. Skala zaangażowania w nurt brzmienia jest bardzo silny, słuchacz ma wrażenie realnej obecności zarówno wszystkich instrumentów, jak i głosów ludzkich. Gęstość i masywność brzmienia stoi wprost na pułapie koncertowym, przy czym jest to finezyjny koncert akustyczny - dźwięczny i aromatyczny, bardzo wyrazisty, z dużą ilością słyszanych subtelności, wybrzmień, rezonansów, etc. Różnicowanie tonalne proponowane przez opisywane słuchawki Final Audio Design jest bardzo zaawansowane – istotą przypomina bardzo rozdzielcze kolumny wysokiej klasy, które otrzymują ze źródła materiał HD (High Definition, czyli wysokiej rozdzielczości).

Co istotne, Pandora Hope IV (podobnie jak model VI) mają miłą i powabną umiejętność podkreślania średnicy, dociążania jej, eksplikowania. Dzięki temu wokale są kapitalnie sugestywne, saksofony wybornie śpiewne, a skrzypce muzykalne. Do tego góra jest wyśmienicie doświetlona, jakby cień ustępował słońcu albo jak gdyby zdjąć zasłonę z okna w pogodny dzień i wpuścić więcej światła. Trzeba też podkreślić, iż ogólny dźwięk jest przyjemny, obfitujący w harmoniczne, niemęczący - dobrze sprofilowany.

Słabszą stroną słuchawek (ale niekoniecznie i nie dla każdego, o czym za chwilę) może być ich przesuniecie balansu tonalnego w górę. Nie objawia się to zjawisko nadmiernym wyostrzeniem góry, bo soprany choć są bardzo rozdzielcze i wyraźne, to nie atakują przykrą szklistością, nie kłują szpilkami w uszy. Owe przesuniecie powoduje, że niskie tony są mniej zróżnicowane na samym dole i jest tam ich mniej. Lub innymi słowy – nie ma tu aż takiej silnej i mocnej poduszki basowej jak na przykład w słuchawkach AKG, a nawet Beyerdynamic, co moim zdaniem jest dobrodziejstwem, bo wiele modeli słuchawek jest, mówiąc explicite – „przebasowionych”, a to ma niewiele wspólnego z rzeczywistością i obiektywną prawdą. Pandora Hope IV proponuje żywy i jędrny bas, wielowarstwowy i proporcjonalny. Dla mnie jest to perfekcyjny wymiar niskich tonów, bo pozbawiony zbędnego podkolorowania. Bas jest czysty i rzeczywisty. Prawdziwy, aczkolwiek nienachalny.

Pandora Hope IV względem modelu Pandora Hope VI mają nieco mniej bogaty dźwięk, trochę mniej zróżnicowany. Nie są to duże rozbieżności, ale są wyraźne i jednoznaczne, chociaż trudno mi dociec dlaczego tak jest, bowiem budowa słuchawek jest prawie taka sama, a zastosowane przetworniki – identyczne.

Na koniec jeszcze parę słów na temat optymalnego zestawiania słuchawek. Oczywiście, niska oporność 8 Ohm wręcz zachęca do ich napędzania „byle czym”: jakimś smartfonem, tabletem, czy innym czymś. Tak, to jest dobry trop, bowiem Pandora Hope IV wyjątkowo dobrze i łatwo zgrywają się z takimi źródłami. Dźwięk jest dynamiczny, obszerny i muzykalny. Ale sądzę, że japońskie słuchawki cały swój potencjał grania pokazują przyłączone do dobrego wzmacniacza i jednoczesnego dostarczania tam gęstego materiału, lepszego niż popularny format MP3. Już podłączone do cyfrowego odtwarzacza iBasso DX50 (muzyka w formacie FLAC) pełniej grają niż z każdym zwykłym smartfonem (nawet marki Apple), etc. Najlepiej zaś prezentują swe wdzięki, kiedy przyłączyć je do wzmacniacza stacjonarnego: u mnie kapitalnie spisywały się zarówno z lampowym Ming Da MC66-AE oraz z hybrydowymi Musical Fidelity X-Can v.3 i Taga Harmony HTA-700B (z tym trochę gorzej). Warto więc posiadając Pandora Hope IV zainwestować w pełnowymiarowy wzmacniacz słuchawkowy, bowiem brzmienie słuchawek staje się jeszcze doskonalsze - bardziej pełnokrwiste, można rzec.

Podsumowanie
1. Final Audio Design Pandora Hope IV to słuchawki bardzo solidnie wykonane (w japońskiej fabryce!) ze znakomitych materiałów, mają piękny design oraz są komfortowo wykończone. Brak etui transportowego.

2. W odróżnieniu od modelu Pandora Hope VI, słuchawki o numerze IV mają nieco inną budowę muszli, jednakowoż zastosowane przetworniki są identyczne: 50 mm dynamiczny oraz armaturowy (z kotwicą zrównoważoną) – oba firmowej produkcji własnej Final Audio Design. Tak więc, Pandora Hope IV są konstrukcją hybrydową.

3. Dźwięk charakteryzuje się przede wszystkim krystaliczną czystością dźwięku, klarownością barw, dużą przestrzenią z mnóstwem powietrza. Przejrzystość brzmienia stoi na bardzo wysokim poziomie, słychać obecność mnóstwa szczegółów, bliższych i dalszych niuansów, etc.  Równowaga tonalna jest w tak wysokim stopniu naturalna, że pozwala całkowicie zanurzyć się w muzyce.

4. Ogólny balans tonalny przesunięty jest z lekka w stronę sopranów i wyższej średnicy, niskie tony są na samym dole mniej zróżnicowane i obfite -  jednak bas jest czysty i rzeczywisty. Prawdziwy, aczkolwiek nienachalny.

5. Pandora Hope IV dzięki swojej arcy-niskiej oporności 8 Ohm są niesamowicie łatwe do wysterowania. Zagrają dobrze już ze słabszej klasy odtwarzaczem i wzmacniaczem zainstalowanym w telefonie, czy tablecie, wszelako pełnię swojego dużego potencjału i energii ujawnią dopiero podłączone do pełnoprawnego wzmacniacza stacjonarnego lub zaawansowanego odtwarzacza przenośnego.

6. Cena w Polsce około 2 200 PLN czyni z Pandora Hope IV silnego konkurenta nawet dla topowych modeli Beyerdynamic, czy Sennheiser, etc.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarz będzie oczekiwać na moderację