Wstęp
Jak już
kiedyś pisałem, nomenklatura współczesnych urządzeń audio-stereo jest coraz to
bardziej kłopotliwa, bo rzadko który sprzęt jest aktualnie przeznaczony jedynie
do obsługi pojedynczej strefy użytkowej. Coraz częściej pojawiają się rozmaite
kombajny łączące w sobie wiele funkcji i umiejętności (np. ostatni Hegel H160
to jednocześnie wzmacniacz zintegrowany, słuchawkowy i DAC). Olasonic Nano UA-1
jest równolegle wzmacniaczem zintegrowanym i słuchawkowym, a także pełnoprawnym
przetwornikiem cyfrowo-analogowym, nie wystarczy więc napisać o nim jedynie
„wzmacniacz zintegrowany”, bo to informacja niepełna. Dlatego tytuł niniejszego
tekstu jest taki, a nie inny.
Polskim dystrybutorem marki Olasonic jest firma Fonex z Warszawy, doskonale już znana melomanom ze słuchawek Final Audio Design.
Olasonic
Olasonic to marka należąca to większego japońskiego przedsiębiorstwa Towa Electronic Co. Ltd., (zobacz TUTAJ), które od lat zajmuje się
projektowaniem oraz wytwarzaniem zaawansowanych płytek i układów elektronicznych,
a także całościowymi rozwiązaniami w dziedzinach oprogramowania i budowy
układów. Kwatera Olasonic mieści się w Tokio, w dzielnicy Shinagawa, czyli tam, gdzie swoje siedziby ma wiele japońskich i międzynarodowych firm z dziedziny
high-tech.
Olasonic na
szersze wody wypłynęło stosunkowo niedawno, bo w roku 2011, kiedy
zaprezentowano głośniki o symbolu TW-S7 i TW-S5. (zobacz TUTAJ).
Są zasilane i sterowane przez wyjście USB komputera, zawierają nowatorskie
wzmocnienie „Super Charged Drive System”. W skrócie system ten można przyrównać
do zasady działania układu napędowego silnika hybrydowego
(spalinowo-elektrycznego). Ładunek elektryczny z magistrali USB jest magazynowany
w kondensatorze wysokiej mocy w okresach niskiego zapotrzebowania na prąd, a
uwalniany w czasie podwyższonego w celu uzyskania większej mocy i dynamiki w
sposób ciągły. Połączenie wzmacniacza cyfrowego wysokiej wydajności i dużej
pojemności pozwala uzyskiwać zaskakująco wysoką wydajność w porównaniu z innymi
głośnikami zasilanymi przez port USB. Dzięki temu głośniki TW-S7 mogą osiągnąć
dynamiczną moc szczytową 2 x 10 Wat, zamiast 2 x 2,5 Wat, jak to dzieje się w
tradycyjnych głośnikach USB. Proszę
zapamiętać tę nazwę „Super Charged Drive System”, bo pojawi się ona także przy
wzmacniaczo-DACu Nano-UA1.
W maju roku
2013 Olasonic wprowadziło na rynek serię Nanocompo. Składa się ona z kilku
komponentów: transportu CD Nano-CD1, przetwornika c/a i wzmacniacza
słuchawkowego Nano-D1 oraz tytułowego Nano-UA1, czyli wzmacniacza i DACa w
jednym. Wszystkie wersje oferowane są w kolorach białego aluminium lub czarnym.
Jest jeszcze urządzenie sieciowe Nano-NP1 (zobacz TUTAJ), dostępne jednak wyłącznie w Kraju
Kwitnącej Wiśni. Tylko tam można nabyć również specjalne podstawki i przewody, jak i firmowe słuchawki dokanałowe do Olasonic. Pod koniec listopada 2014 r. w Japonii zaprezentowano nowe wersje
Nanocompo (zobacz TUTAJ): Nano-UA1a i Nano-DA1
zawierające możliwość dekodowania sygnałów DSD (Nano-UA1a) oraz obsługę plików
hi-res przez wejście USB. Jak widać, Olasonic nie zasypia gruszek w popiele,
tempo rozwoju ma imponujące.
Wrażenia
ogólne i budowa
Nanocompo
zapakowane jest typowo po japońsku, czyli schludnie, czytelnie i estetycznie.
Biały kartonik skrywa urządzenie opatulone w powycinany twardy styropian oraz
zasilacz impulsowy wraz przewodem zasilającym (w osobnym kartoniku). Oprócz tego jest pilot zdalnego
sterowania, gwarancja oraz instrukcja użytkowania. Brak dodatkowych
przewodów, adapterów, etc.
Jak sama
nazwa serii (Nano) mówi, urządzenie nie jest zbyt duże, jest małe, a w zasadzie
– malutkie. Ma gabaryty jak jakiś niewielki DAC lub przedwzmacniacz
gramofonowy, a to przecież jest wzmacniacz zintegrowany! Ach, ta
miniaturyzacja. Rozmiary 149 x 33 x 149 mm i masa 890 gram (bez zasilacza)
mówią same za siebie. Położona na górną pokrywę okładka płyty kompaktowej
niemalże całą ją przykrywa. Warto zwrócić uwagę, iż obudowa wykonana jest z
czystego aluminium w kolorze perłowo-platynowej bieli. Bardzo efektownie to wygląda.
Obudowa została odlana z aluminium - precyzja odlewu i jakość wykonania są klasy premium. Kostka Olasonic prezentuje się rewelacyjnie.
Na
aluminiowym froncie, z prawej strony zamontowano niewielkie pokrętło głośności,
zaraz przy nim białą diodę. Kiedy sterować wzmocnieniem z poziomu pilota
zdalnego sterowania (zaraz do niego wrócę), dioda miga białym światłem
sygnalizując przybierający lub spadający poziom głośności. Z kolei, jeżeli
sterować wzmocnieniem za pomocą gałki, biała dioda jest nieaktywna.
Inteligentne rozwiązanie. Zaraz obok białej diody, umieszczono dwie czerwone –
pierwsza odpowiedzialna jest za sygnalizowanie trybu „Mute” (dostępny z panelu
frontowego lub z pilota) lub wzmocnienie basów „Bass Boost” (dostępne tylko z
pilota). Na środku płyty czołowej znajduje się gniazdo słuchawkowe 3,5 mm. Po
lewej skrajnej stronie zamontowano włącznik/wyłącznik sieciowy (kiedy sprzęt
jest wyłączony świeci się czerwona dioda nad włącznikiem). Tuż przy przycisku
zasilania umieszczono klawisz wyboru źródła. Aktywne wejście źródła
sygnalizowane jest kolejną odpowiednią białą diodą (są cztery wejścia, więc i
cztery diody – trzy wejścia cyfrowe: USB, S/PDIF elektryczne i optyczne oraz
jedno analogowe na mały jack).
Pilot
zdanego sterowania to mała plastikowa płytka z membranowymi przyciskami.
Wspólny jest dla wszystkich urządzeń Olasonic. Ma sekcję obsługi dla
odtwarzacza CD i wzmacniacza. Obsługuje wszystkie ich funkcje. Wzmocnienie
basów „Bass Boost” możliwe jest wyłącznie z poziomu sterownika zdalnego
sterowania.
Na panelu
tylnym umieszczono cztery wejścia (trzy cyfrowe i jedno analogowe mini jack). Wejścia
cyfrowe S/PDIF elektryczne akceptuje rozdzielczość sygnału do 24-bit/192 kHz, a
S/PDIF optyczne i USB do 24-bit/96 kHz. Dzięki temu w przyłączanym komputerze
nie ma potrzeby instalowania dodatkowych sterowników. Po lewej stronie tylnej
płyty zamontowano dwie pary terminali głośnikowych – są niewielkie, lecz bez
problemu przyjmują wtyki bananowe. Sprzęt stoi na czterech gumowych nóżkach
oprawionych w aluminiowe oprawki.
Wewnątrz z
ważniejszych komponentów trzeba zwrócić uwagę na konwerter c/a. Jego kość to
Burr-Brown PCM1792 w połączeniu z odbiornikiem Burr-Brown SRC4392 firmy Texas
Instruments. Ponowne taktowanie odbywa się poprzez kompensację temperatury
oscylatora kwarcowego o nazwie TXCO. Sekcja wzmacniacza mocy Nano-UA1 korzysta
z tranzystorów klasy D Texas Instruments TPA3118, a wzmacniacz słuchawkowy
wykorzystuje podwójny opamp Burr-Brown OPA2132. Amplifikacja sygnału odbywa się
na firmowej zasadzie SCDS (Super Charged Drive System), o której pisałem już
wcześniej. Przypomnę, iż można go porównać do zasady działania układu napędowego
silnika hybrydowego (spalinowo-elektrycznego), zewnętrzny ładunek elektryczny
jest magazynowany w kondensatorze wysokiej mocy w okresach niskiego
zapotrzebowania na prąd, a uwalniany w czasie podwyższonego w celu uzyskania
większej mocy i dynamiki w sposób ciągły. Połączenie wzmacniacza cyfrowego
wysokiej wydajności i dużej pojemności kondensatorów pozwala uzyskiwać
zaskakująco wysoką wydajność – szczytowa moc dynamiczna jest znacznie wyższa
niż by wskazywały parametry techniczne Nano-UA1: 2 x 13 Wat dla obciążenia 8
Ohm i 2 x 26 Wat dla 4 Ohm. Tyle mówi teoria, teraz trzeba sprawdzić to w praktyce
– pora na odsłuch!
Opakowanie jest schludne i solidne
Olasonic Nano-UA1 wykonany jest z efektownego aluminium z połyskiem perłowo-platynowym
Pilot zdalnego sterowania
Estetyczne wytłoczenia na górnej pokrywie
Rozmiar górnej obudowy jest nieznacznie większy od opakowania płyty kompaktowej
Włącznik/wyłącznik sieciowy
Selektor źródeł i białe diody sygnalizujące aktywne wejście
Funkcja Bass Boost, aktywować ją można wyłącznie z poziomu pilota zdalenego sterowania
Pokrętło głośności; kiedy sterować wzmocnieniem z pilota, aktywuje się biała dioda, która miga podczas wzmacniania
Trzy wejścia cyfrowe i jedno analogowe
Terminale głośnikowe
Nakrętkę można odkręcić; jak widać, terminal akceptuje nawet dość grube przewody
Wnętrze, zdjęcie ze strony Olasonic
Rysunek obrazujący zasadę działania amplifikacji „Super Charged Drive System”
Od góry, do dołu: słuchawki (widoczny fragment) Audeze LCD-XC, Olasonic, Hegel H160, tuner Yamaha T-550, Hegel H100 i kondycjoner ISOL-8 MiniSub Wave; po lewej (fragment) Cayin MT-35 S
Mały Olasonic Nano-UA1 i wielki Hegel H160
Mały Olasonic zasila duży system; kolumny to Vienna Acoustics Mozart Grand i Guru Audio Junior
Źródło to odtwarzacz plikowy iBasso DX50 - sygnał wyprowadzany jest kablem cyfrowym elektrycznym do wewnętrznego DACa Nano-UA1
Kolumny Amphion Ion+
Kolumny Taga Harmony Platinium One
Kolumny Guru Audio Junior
Porównanie ze wzmacniaczem cyfrowym NuForce DDA-100
MacBook Pro Apple i Olasonic to zestaw "Plug and Play"
Po przyłączeniu Nano-UA1 do komputera, w ustawieniach należy wybrać odpowiednie wyjście
Z tyłu: słuchawki Audeze LCD-XC; na przedzie: Polk Audio Hinge i AKG K545
AKG H545 i Polk Audio Hinge
Po lewej stronie komputera - wzmacniacz słuchawkowy i DAC Cayin C6
Odsłuchy na Audeze LCD-XC i Hegel H160
Wrażenie
odsłuchowe
Do Olasonic
Nano-UA1 podłączałem cztery pary kolumn: trzy podstawkowe Guru Audio Junior,
Amphion Ion+ oraz Taga Harmony Platinium One i parę podłogowych Vienna
Acoustics Mozart Grand. Słuchawki to: Audeze LCD-XC, Sennheiser HD650, AKG K545, Polk Audio Hinge oraz Harman Kardon CL. Wzmacniacze zintegrowane to: NuForce DDA-100, Taga
Harmony THA-700B oraz Cayin MT-35 T, a także Hegel H160. Wzmacniacze
słuchawkowe to: Musical Fidelity X-Can v.3 (wraz z zasilaczem ULPS firmy
Tomanek), iFi micro iDSC oraz Cayin C6, jak i również Hegel H160. Komputer to MacBook Pro, serwis streamingowy - WiMP HiFi. Pełna lista
urządzeń towarzyszących dostępna jest na końcu niniejszego tekstu.
Mówiąc
szczerze, przyłączając pierwszy raz kolumny do wzmacniacza, nie za bardzo
wiedziałem jakiego brzmienia spodziewać się. W końcu te 2 x 13 Wat mocy (przy
obciążeniu 8 Ohm) oraz mikre rozmiary Nano-UA1 napawały mało optymistycznie,
choć wcześniejsze testy słuchawek Audeze LCD-XC (czytaj TUTAJ) przy jego użyciu
mówiły coś wręcz odwrotnego, bo Olasonic wypadł tu bardzo dobrze. Ale jak
poradzi sobie obciążeniem pełnowymiarowych głośników? Oczywiście, nie spodziewałem
się huraganu dźwięku, ale rezultat okazał się być całkiem niezły. Nano-UA1
oferuje bardzo precyzyjne brzmienie, świetnie poukładaną przestrzeń, niezłe
nasycenie tonalne, przyjemny, bo fizjologiczny dźwięk, a także wyraźne różnicowanie poszczególnych instrumentów i wokali, czyli selektywność. Takie
przymioty mogą być nie lada zaskoczeniem, przy uwzględnieniu faktu, iż ma się
do czynienia z urządzeniem kosztującym poniżej 3 000 PLN. Powtórzę, więc:
precyzja i selektywność są zdecydowanie wysokiej próby - z typowym japońskim sznytem. Olasonic bardzo dobrze
ujawnia niuanse i detale nagrań, a czyni to w sposób naturalny i bez wysiłku.
Kiedy potrzeba przekazać więcej informacji o drgających strunach, czy powietrzu
wokół perkusji, Nano-UA1 po prostu to robi. Owszem, nie ma tu takiej finezji,
jaką mają znacznie droższe wzmacniacze, lecz i tak japoński maluch jest wielce
dokładny. Ponadto dysponuje bardzo przyjemną, wręcz relaksacyjną barwą – jest
organiczna, lekko ciepła, ale nie słodka. Kusząca pastelowymi kolorami.
Ważna uwaga.
Wszelkie te powyższe zjawiska są obecne przede wszystkim w skali mikro, zaś w skali makro –
mniej. A to z tej przyczyny, że Olasonic z racji niewielkiej mocy (nawet przy
uwzględnieniu firmowego „Super Charged Drive System”) nie jest demonem wysokiej energii
i eksplodującej dynamiki na wyższych poziomach głośności (słuchany z kolumn głośnikowych). Można dźwiękiem ze wzmacniacza
nasycić optymalnie jakieś 15 – 20 m2 powierzchni odsłuchowej. Do poziomu głośności do połowy skali
potencjometru wszystko jest OK, potem zaczynają się pojawiać lekkie kompresje. (BTW. Warto przyłączać do Nano-UA1 wysoko skuteczne kolumny > 90 dB, ja podczas testu takimi nie dysponowałem). Oczywiście, nikt
rozsądny nie będzie małym Olasoniciem nagłaśniać dyskoteki, lecz warto mieć
świadomość jego ograniczeń. Przy normalnych, codziennych odsłuchach zapasy mocy
UA-1 są całkowicie wystarczające. Nie do jakiegoś tam „plumkania” w tle, ale do
wiarygodnego słuchania muzyki na rozsądnym poziomie głośności. Dźwięk jest soczysty i żywy. Mi najbardziej przypadło do gustu połączenie Olasonic z kolumnami podstawkowymi Guru Monitor Junior oraz Amphion Ion+ używane jako monitory bliskiego pola. Było tu najwięcej synergii i symbiozy w brzmieniu. To plastyczny i spójny dźwięk, poparty niezłym basem oraz sugestywną sceną.
Wypada
również napisać kilka słów o harmonii tonalnej. Poszczególne zakresy są
proporcjonalne, żaden nie nachodzi na inny, są wiarygodnie kreślone i
subiektywnie odczuwalne jako harmonijne. Owszem, niskie tony nie mają zbyt
dużej mocy i dynamiki, ale są punktualne i szybkie. Krągłe i sprężyste. Można
pokusić się o użycie funkcji „Bass Boost” we wzmacniaczu – wówczas wolumen i głębia niskich tonów są wyższe i obfitsze. Po prostu basy stają się lekko
podkręcone, niemniej jednak jest to odbierane jako naturalne, nie czuć
sztuczności, czy zbytniej cyfrowej ingerencji. W moim przekonaniu, lepiej
jednak słuchać bez aktywowanego „Bass Boost”, bo wówczas dźwięk jest bardziej naturalny, regularny i kształtny. Tak, czy inaczej, producent ostateczny wybór pozostawia
użytkownikowi, dobrze, więc, że wyposażył Nano-UA1 w taką funkcję – jest to
spora wartość dodana sprzętu (na pewno „Bass Boost” lepiej sprawdza się przy
słuchawkach, niż przy odsłuchach na kolumnach). A skoro wspomniałem już o
słuchawkach, rozwinę ten temat w kolejnym akapicie.
Olasonic
jako wzmacniacz słuchawkowy sprawdza się wprost pierwszorzędnie, przede wszystkim gra
z większą odczuwalną energią i efektywnością niż z kolumn. Gra żywiej i dynamiczniej nie tylko
w skali mikro, ale także makro. Bardzo przyjemna jest tu naturalność brzmienia
i aksamitna gładkość; barwy są lekko ciepłe, lecz niewątpliwie mieszczą się w marginesie
prawdy. Nano-UA1 nie ma tendencji nadmiernego koloryzowania. Pokazuje barwy
jako soczyste, dobrze doświetlone, a przy tym czyni to precyzyjnie i
selektywnie. Obfitość tonalna jest fantastyczna. Przekaz jest lekki, ale nie
odchudzony, bo instrumenty mają poprawne dociążenie, a równolegle nie są za
ciężkie. Są proporcjonalne. Droższe wzmacniacze słuchawkowe oczywiście pokażą
dokładniej drugi i trzeci rząd tonalny, zajrzą głębiej i bardziej analitycznie
w strukturę nagrań, ujawnią więcej drgającego powietrza niż Olasonic, lecz prawdę mówiąc,
pomimo, iż ten jest propozycją stricte budżetową, to należy przyznać, że ze
swoich funkcji oferowania zdrowego i eufonicznego dźwięku z dużą dozą precyzji
wywiązuje się doskonale. Tym bardziej, że poprawnie steruje wszelkimi
słuchawkami: od testowych najtańszych Harman Kardon CL, poprzez Sennheiser HD650 i
HiFiMan HE-300, aż do magnetoplanarnych Audeze LCD-XC. Te ostatnie zresztą nie
są zbyt wymagające względem amplifikacji, lecz na pewno z Olasonic zagrały o
wiele lepiej niż z przenośnych wzmacniaczy słuchawkowych (o smartfonach nie
wspominając). Mogę zaryzykować nawet twierdzenie, że Audeze LCD-XC z Nano UA-1 ujawniają
jakieś 90 – 95 % swojego potencjału brzmieniowego, a to naprawdę sporo.
Niestety, podczas testu nie miałem na podorędziu słuchawek Final Audio Design
Pandora Hope IV i VI, a jak wydaje się, te byłyby najlepszym kompanem dla
Olasonic z racji równie małych (co Audeze) wymagań względem mocy amplifikacji popartych
niską ich opornością 8 Ohm.
Podsumowanie
1. Olasonic
Nanocompo Nano-UA1 to wzmacniacz zintegrowany i słuchawkowy, a także
przetwornik cyfrowo-analogowy zamknięte w jednej, niewielkiej obudowie z
czystego, odlewanego aluminium w kolorze białej perły (producent określa tą barwę jako "platynowa biel"). Design, konstrukcja oraz
wykonanie reprezentują klasę premium. Japońską klasę.
2. Nano-UA1
jest częścią większej serii Nanocompo, do której należą także transport CD,
osobny DAC oraz urządzenie sieciowe (dostępne póki co wyłącznie w Japonii).
Nanocompo to także kilka par przewodów oraz podstawek (tylko w Japonii).
3. Nano-UA1
oferuje bardzo precyzyjne brzmienie, świetnie poukładaną przestrzeń, niezłe
nasycenie tonalne, przyjemny, bo fizjologiczny dźwięk, a także dobre
różnicowanie poszczególnych instrumentów i wokali, czyli selektywność. Przekaz
jest aksamitny, wręcz gładki, doskonale ujawniający istotę muzyki.
4. Kiedy przyłączyć
kolumny do Olasonic, najwięcej precyzji tonalnej można odnaleźć w skali mikro,
zaś w skali makro jedynie do pewnego pułapu. Taka cecha świetnie sprawdza się,
kiedy stosować Nano-UA1 jako nagłośnienie nabiurkowe lub w niezbyt dużym pokoju. W
większych pomieszczeniach, dźwięk może wydawać się odchudzony (przy wyższych
pułapach głośności). Z kolei Olasonic jako wzmacniacz słuchawkowy sprawdza się
doskonale. Przede wszystkim gra z większą odczuwalną energią niż z kolumn. Gra
żywiej i dynamiczniej nie tylko w skali mikro, ale także makro. Bardzo przyjemna
jest tu naturalność brzmienia i aksamitna gładkość, barwy są lekko ciepłe, ale
nie zbyt podgrzane, czy osłodzone. Są fizjologiczne, są precyzyjne.
5. Japończycy z
Olasonic zaoferowali urządzenie, które może stać się dużym przebojem rynkowym (w Japonii już jest),
a to z racji kapitalnego wyglądu, multi-funkcjonalności oraz rasowego dźwięku z
dużą selektywnością oraz piękną naturalną barwą. Mnie to całkowicie przekonuje. Szczerze polecam posłuchać!
6. Cena Nano-UA1 w Polsce
w czasie pisania recenzji była jeszcze nieustalona. W USA to 800 USD (zakup
możliwy tylko na terytorium USA).
Edycja z dnia 29 stycznia: polski internetowy sklep Olasonic jest już aktywny. Kliknij TUTAJ.
Edycja z dnia 29 stycznia: polski internetowy sklep Olasonic jest już aktywny. Kliknij TUTAJ.
System testowy
Wzmacniacze: Hegel H160 (test TU), Hegel H100 (test TU), Ming Da MC88-C (test TU), Cayin MT-35 S, NuForce DDA-100 (test TU), Taga Harmony HTA-700B (test TU) oraz Dayens Ampino (test TU).
Kolumny: Vienna Acoustics Mozart Grand, Guru Audio Junior, Polk Audio TSx550T (test TU), Taga Harmony Platinium One (test TU), Amphion Ion+ (test TU), Pylon Topaz 15 i Studio 16 Hertz Canto Two (test TU)
Źródła cyfrowe: odtwarzacz CD Musical Fidelity A1 CD-PRO, NuForce Air DAC (test TU), Audinst HUD-mx2 (test TU) oraz M2Tech Young DAC z zasilaczem akumulatorowym M2Tech Palmer Power Station (test TU), a także iFi iDSD.
Komputery: McBook Apple i Toshiba Satellite S75.
Gramofon: Clearaudio Emotion z wkładką Goldring Legacy (test TU) i Nagaoka MP-110 (test TU).
Przedwzmacniacze gramofonowe: iFi Phono (test TU), Pro-Ject Phono Box RS, Arrow 1ARC (test TU) i Ri-Audio PH-1 (test TU).
Tunery: Rotel RT-1080, Yamaha T-550 i Sansui TU-5900.
Magnetofon kasetowy: Nakamichi Cassette Deck 1.
Słuchawki: Audeze LCD-XC, Polk Audio Hinge, Harman Kardon CL (test TU), Final Audio Design Adagio V (test TU), HiFMan HE-300 (test TU), Sennheiser HD438, Sennheiser HD650 z kablem Ear Stream (test TU), AKG K545 (test TU), Sennheiser PX100 i Koss PortaPro (test TU), a także douszne EarPods Apple.
Gramofon: Clearaudio Emotion z wkładką Goldring Legacy (test TU) i Nagaoka MP-110 (test TU).
Przedwzmacniacze gramofonowe: iFi Phono (test TU), Pro-Ject Phono Box RS, Arrow 1ARC (test TU) i Ri-Audio PH-1 (test TU).
Tunery: Rotel RT-1080, Yamaha T-550 i Sansui TU-5900.
Magnetofon kasetowy: Nakamichi Cassette Deck 1.
Słuchawki: Audeze LCD-XC, Polk Audio Hinge, Harman Kardon CL (test TU), Final Audio Design Adagio V (test TU), HiFMan HE-300 (test TU), Sennheiser HD438, Sennheiser HD650 z kablem Ear Stream (test TU), AKG K545 (test TU), Sennheiser PX100 i Koss PortaPro (test TU), a także douszne EarPods Apple.
Wzmacniacze słuchawkowe: Musical Fidelity X-Can v.3 (test TU) z zasilaczem ULPS Tomanek (test TU), Olasonic Nanocompo Nano-UA1, Taga Harmony HTA-700B, iFi micro iDSD i Ming Da MC66-AE (test TU).
Okablowanie: Xindak serii Silver (test TU), Audiomica Laboratory, DC-Components (test TU) oraz Harmonix CI-230 Mark II (test TU). Komplet okablowania i listwy zasilające Furutech.
Okablowanie: Xindak serii Silver (test TU), Audiomica Laboratory, DC-Components (test TU) oraz Harmonix CI-230 Mark II (test TU). Komplet okablowania i listwy zasilające Furutech.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarz będzie oczekiwać na moderację