Polpak

poniedziałek, 4 czerwca 2012

Wzmacniacz zintegrowany Dayens Ampino




Wstęp
Serbia przeciętnie kojarzy się Polakowi z dawną Jugosławią, pięknym miastem Belgrad, ewentualnie może jeszcze ze smaczną kuchnią bałkańską – ćevapčići, pljeskavicą lub sałatką szopską. Natomiast mało kto wiąże ten uroczy kraj z elektroniką, a tym bardziej z audio. A Serbem był przecież nieprzeciętnie genialny wynalazca oraz konstruktor – Nicola Tesla, który był pionierem opracowania generatorów prądu przemiennego (jak i jego przesyłu) oraz radiotechniki… Nic więc dziwnego, a tym bardziej przypadkowego, że w tym bałkańskim kraju istnieją i świetnie funkcjonują firmy działające z segmencie audio elektroniki. Jedną z nich jest na przykład państwowy zakład Ei Niš, czyli część Electronic Industry Holding produkujący lampy elektronowe do zastosowań audio (TUTAJ), a także znany i uznany na całym świecie Trafomatic. Innym zaś serbskim przedsiębiorstwem działającym w segmencie elektroniki domowej jest Dayens Audio (TU), które jest całkowicie prywatnym przedsięwzięciem.



Dayens Audio
Istnieje od 1991 roku, kiedy to pan Dejan Dobrins formalnie założył firmę, choć już od wielu lat wcześniej miał bogatą praktykę w budowaniu różnych modeli kolumn oraz wzmacniaczy. Dayens Audio ma siedzibę w Šabac, czyli w mieście położonym w zachodniej Serbii w równej około 80 kilometrowej odległości zarówno od Belgradu jak i od granicy z Chorwacją. Firma obecnie produkuje kilka modeli wzmacniaczy włączając w to końcówki mocy oraz przedwzmacniacz. Wśród integr można znaleźć trzy modele: podstawowy Ampino, wyższy Menuetto a także topowy – Ecstasy II. Zakres działalności Dayens Audio to też kolumny głośnikowe oraz kable audio. Firma ma bardzo rozległą sieć sprzedaży, pokrywającą w zasadzie cały świat, bo jej produkty można kupić zarówno w USA, jak i w Australii, czy w Singapurze. Od niedawna zaś jej urządzenia można nabyć w Polsce, ponieważ sprzedażą w naszym kraju zajął się nowy dystrybutor – Progress IT.


Wrażenia ogólne i budowa
Dayens Ampino prezentuje się skromnie i co by tu nie napisać, to jednak dość ubogo, choć ostatecznie schludnie i w miarę ergonomiczne. Wzmacniacz to niewielkich rozmiarów czarne pudełeczko o posturze przypominającej raczej wzmacniacz słuchawkowy, a nie pełnoprawną integrę. Zresztą kojarzy się trochę z ciekawym japońskim Musica Ibuki  (test TU). Front wykonany jest z czarnej "lustrzanej" akrylowej płytki, której centralną część zajmuje spora aluminiowa gałka potencjometru wzmocnienia. Po jej dwóch stronach znajdują się dwa proste przełączniki hebelkowe – pierwszy to włącznik/wyłącznik sieciowy, a drugi to selektor źródeł (CD i AUX). Na dole i górze panelu przedniego umieszczono grawerunki z logo firmowym oraz nazwą, co nadaje pewnego stylu i ciut dostojności. Tuż nad logo znajduje się zielona dioda zaświadczająca o pracy urządzenia. Z tyłu, po środku u góry zamontowano gniazdo sieciowe IEC – niezbyt zresztą szczęśliwie, bo w przypadku zastosowania grubszej sieciówki trudno manipulować przy wtykach RCA, które znajdują się tuż pod nim. A są to dwie pary dość solidnych pozłacanych zacisków RCA opisane jako wejścia „CD” oraz „AUX”. Po prawej i lewej stronie umieszczono dwie pary metalowych terminali głośnikowych dość wysokiej jakości (złoconych) i spełniające swe zadania wyśmienicie, bo przyjmują zarówno wtyki typu banan, widełki oraz goły przewód. Pudełko wzmacniacza posadowione jest na 4. gumowych nóżkach. Obudowa wykonana jest z grubej aluminiowej blachy (!) anodyzowanej na czarno. Urządzenie waży niecałe 4 kg. Moc nominalna przy obciążeniu 8 Ohm to 25 Wat, a przy 4 Ohm – 40 Wat, czyli z pozoru niewiele.







Kiedy natomiast odkręcić i zdjąć pokrywę oczom ukazuje się całkowicie odmienny obraz niż skromna powłoka Ampino, bo wnętrze prezentuje się więcej niż interesująco. Od razu przykuwa uwagę ścisłe i wyraźne rozdzielenie sekcji zasilającej od sekcji wzmacniacza. Tą pierwszą zajmuje sporych rozmiarów transformator toroidalny (o mocy 100 W) przykręcony dużą śrubą do podstawy obudowy. Co ciekawe i nietypowe, sekcja zasilająca znajduje się z przodu urządzenia. Granicę tej sekcji wyznacza finezyjnie powyginany w „jodełkę” aluminiowy radiator, w zasadzie całkowicie odgradzający te dwie strefy. Piszę „całkowicie”, bo te dwie sekcje komunikują się ze sobą wyłącznie przewodami zaplecionymi w warkocze biegnącymi po dwóch bokach oraz długim trzpieniem osi łączącej gałkę z potencjometrem, bo gałka znajduje się na froncie urządzenia, ale sam potencjometr (niebieski Alps) na przeciwległej tylnej płycie, tak więc w radiatorze wywiercony jest specjalny otwór dla tej nietypowej osi. Rozwiązanie niecodzienne, ale całkowicie uzasadnione konstrukcyjnie, bo skracające w ten sposób drogę sygnału do optymalnego minimum. Do radiatorów przykręcone są 4. tranzystory bipolarne Toshiby, pracujące w trybie push-pull w klasie AB.

Ogólnie trzeba napisać, że wnętrze Ampino jest bardzo logicznie rozplanowane, widać tu wysokiej próby zmysł i zamysł konstruktorski, świetny zarówno pod względem koncepcyjnym jak i wykonawczym. A jeżeli dodać do tego wysokiej jakości użyte elementy do budowy jak opisywany toroid, tranzystory Toshiby, czy kondensatory Mundorfa oraz metalizowane oporniki czy solidne okablowanie wewnętrzne to istnieje spore prawdopodobieństwo, że to wszystko razem ma dużą szansę dobrze „zagrać”. Mówiąc szczerze, dawno nie widziałem tak ładnego „środka” w urządzeniu budżetowym, no może za wyjątkiem końcówki mocy Xindak PA-M (TU), no ale ten chińczyk jest prawie 2 x droższy od serba.







Dźwięk
Jak Dayens Ampino wygląda z zewnątrz tak nie gra, czyli innymi słowy gra tak jak nie wygląda na to, albo jeszcze inaczej – gra dobrze, a wygląda skromnie. Tak można scharakteryzować to urządzanie w kilku żołnierskich słowach. Ale do rzeczy, czyli do „ad remu”, jak mawiał pewien mój zabawny profesor łaciny…

Serbski wzmacniacz używałem w dwóch podstawowych zestawach:

  1. Z kolumnami Vienna Acoustics Mozart Grand (oraz naprzemiennie Divine Acoustics Electra 2 - test TU) wraz z odtwarzaczem płyt CD Musical Fidelity A1 CD-PRO oraz z gramofonem Clearaudio Emotion
  2. Z kolumnami Pylon Pearl Monitor (test TU) i z odtwarzaczem płyt CD Rotel RCD-06,
zaś za wzmacniacz odniesienia posłużył na przemian „lampowiec” Xindak MT-3 (test TU) oraz „tranzystory”: Hegel H100 (test TU) i Atoll IN 30 (test TU). Jak widać, starałem się przetestować Ampino zarówno w systemie typowo budżetowym jak i klasy średniej.

Wystarczy włączyć Dayens Ampino, by przekonać się, że ten maluch gra w pełni zharmonizowanym, dojrzałym oraz urzekającym dźwiękiem, który swoją wysublimowaną kulturą oraz jakością przywodzi na myśl konstrukcje o wiele droższe lub lampowe. Bo tu jest owa swoboda grania, rozmach, piękna bogata i rasowa średnica oraz silny pełny bas, a także swojego rodzaju ciepło dźwięków przyjemne dla uszu. Naprawdę, proszę mi wierzyć, że pierwszy mój kontakt z tym urządzeniem był dużą pozytywną niespodzianką, a i zagadką – jak tak niewielkie urządzenia może generować tak wielki, obfity dźwięk? Tu ponownie przytoczę moje wcześniejsze doświadczenia z japońskim wzmacniaczem Musica Ibuki, który, pomimo że malutki, to wysterował w pełni wielgachne kolumny podłogowe tylu Harpia Acoustics 300B czy Studio 16 Hertz Minas Anor III. W jednym i drugim przypadku łatwość i zwinność gry tych urządzeń w porównaniu ich gabarytów budzi co najmniej zdumienie, a jeżeli do tego dodać jeszcze umiejętność nasycenia dźwiękowego dużego (30 m2) pomieszczenia odsłuchowego to można to zjawisko uznać za nieomal niemożliwe. Ampino ma jednak tę bez wątpienia tę cechę. Jego dźwięk można ponadto scharakteryzować jako wyrównany, z ładną średnicą oraz łagodną, aczkolwiek detaliczną górą. Bas posiada nisko schodzący, mocny, choć trudno go nazwać koturnowym, ale na pewno jest wybornie jędrny i żwawy, sprężysty.

W tym miejscu pewnie część P.T. Czytelników zaczyna się zastanawiać, czy opisywany sprzęt ma jakieś wady, niedociągnięcia? Otóż, ma i to sporo. Bo tak jak pierwszy osłuch z Ampino jest niezwykle przyjemny i wciągający, to po pewnych porównaniach można doszukać się pewnych minusów, które są słyszalne wyraźnie, lecz nie umniejszają zalet (tak, tak). Dayens buduje sporą panoramę i niezłą przestrzeń, a ogólny jego dźwięk jest przyjemny i w odbiorze obfity, jednak mogę tą obfitość przyrównać (oj, dalekie skojarzenie) do zapachu perfum. Bo te markowe perfumy z wyższej półki oprócz tego, że mają silny i wyraźny pierwszy bukiet, to te kolejne, dalsze jego warstwy są przychodzące po nim i współistniejące. Myślę tu o zapachach, które składają się z nuty bazowej, średniej (nuta serca) oraz wysokiej (nuta głowy). Wyczulony i doświadczony tester wie, że o prawdziwej i wysokiej klasie kompozycji decyduje łączne ich współistnienie i przenikanie się. Tak samo jest i w opisywanym wzmacniaczu versus konstrukcje droższe, czyli w Ampino jest wspaniały bukiet barw, imponujący i szczery w wyrazie, ale pozbawiony nieco tła, dalekich wybrzmień, pewnych mikro-dźwięków i detali, lecz ogólny szkielet jest poprawny i efektowny. Takich subtelności ma więcej (zazwyczaj) sprzęt klasy high-end, ale za takowy trzeba i zapłacić o wiele drożej.

Na płycie winylowej „Wrecking Ball” Bossa, czyli Bruce’a Springsteena (Columbia/Sony Music – 2LP 180g, 2012r.) gitary zabrzmiały bardzo sugestywnie, by nie rzec efektownie, a nawet imponująco. Ich silny puls był zaznaczony więcej niż organicznie, bo wręcz cieleśnie, czyli struny swobodnie wibrowały w powietrzu, które szybko przenosiło ich pełny ton. Dało się odczuć cały rasowy rockowy potencjał dynamiczny zespołu Bossa, a jego wokal mocno i dobrym wyodrębnieniem z tła. Niedoskonałości realizacyjne natomiast, dzięki Bogu, trudno wydobywały się na powierzchnie, a jak wiadomo rejestracje studyjne Springsteena nie należą do wzorcowych pod tym względem – nie są audiofilskie. Dla Ampino nie był to na szczęście problem, bo to co niedoskonałe w zapisie ukrył, a to co mocne i dobrze brzmiące – wyeksplikował. To duża zaleta tego malucha! Trudno jednak mówić o tym, by opisywany dźwięk był zawsze niezwykle wyraźny i obfitujący w detale, czy eteryczne smaczki – nic takiego. Można raczej napisać, że ma się do czynienia z urządzeniem dobrze skalibrowanym pod względem budowania nastroju nagrania, jego ogólnej struktury oraz pięknego ułożenia w przestrzeni, ale już szczegółowość i zbyt głęboki wgląd w konstrukcję utworów została poświęcona dla kompromisu z muzykalnością. Rozsądnego i korzystnego kompromisu dla dźwięku, należy dodać.

Na zdjęciu poniżej Dayens Ampino w towarzystwie płyt winylowych z dawnej Jugosławii. Są tu albumy między innymi takich zespołów jak macedoński Leb i sol, serbska Galija, słoweński Buldożer i chorwacki Azra. Przy okazji, naprawdę polecam i namawiam do zapoznania się z ich repertuarem, bo warto!




Podczas słuchania akustycznej płyty CD Michaela Franksa „Time Together” (Shanachie 2011r.) dało się zauważyć mnóstwo detali oraz wyraźną, lecz ciepłą aurę wielu instrumentów. Owe „mnóstwo” detali jednak było znacznie mniejsze niż wydobywające się w porównaniu do umiejętności wzmacniacza Hegel H100, ale i tak więcej niż wystarczające do pełnego i nieskrępowanie radosnego odbioru płyty, w której mini-wybrzmień jest całe może, by nie rzec – ocean. Świetnie zabrzmiał wibrafon Mike’a Mainieriego – dźwięcznie i realnie odczuwalny w pomieszczeniu, dobrze opisany i wybornie zogniskowany, a nie jest to łatwy instrument dla poprawnej rejestracji, a następnie odtworzenia (amplifikacji). Oczywiście pewne mikro-smaczki bukietu tła pozostały niewydobyte na wierzch, a pozostające w ukryciu. Jeśli chodzi o równowagę tonalną, to Ampino jest w tym dobry, a może nawet – bardzo dobry. Potrafi w tej materii wiele, bo zabrzmiał równie realistycznie z wokalem Franksa, jak i w towarzystwie innych śpiewaków (np. z Carmen Cuesta), a także w partiach instrumentalnych, choć w porównaniu do głosów ludzkich instrumenty czasami wydawały się być nieco spłaszczone, pozbawione części przynależnej im przestrzeni i oddechu wokoło jak i drugiego tła, panoramy. Ostatecznego dobicia tonu. Niskie tony należy ocenić jako z dużym ciężarem jakościowym i jakościowym, o ładnej strukturze, lecz niezbyt wielopłaszczyznowej lub wielowątkowej, jako kto woli. Niemniej jednak bas jest gęsty i co ważniejsze – szybki, bo niekumulujący się w membranach głośnikowych. Gitary basowe Willa Lee oraz Marka Egana (na opisywanej płycie oczywiście) charakteryzowały się dobrym timingiem i siłą wydobywając przy tym dużo struktur harmonicznych tych instrumentów, choć ich głębia nie zawsze była tu wzorowa, to potrafiąca zaimponować emocjami.







Konfiguracje
Serbski wzmacniacz bez problemu, a co najważniejsze klasowo i rzetelnie współpracował zarówno z budżetowym sprzętem typu kolumny Pylon Pearl Monitor, czy odtwarzacz płyt CD Rotel RCD-06 jak i z urządzeniami wyższej klasy typu Musical Fidelity A1 CD-PRO lub kolumnami Vienna Acoustics Mozart Grand. Ze sprzętem z „niższej półki” grający w sposób pełny i synergistyczny, czyli podkreślając wzajemnie swoje zalety, a nie wady, czy niedoskonałości, jak by to sprawniej napisać. Bardzo podobało mi się zestawienie z kolumnami podstawkowymi Pylon Pearl Monitor (TU), które zaproponowały dojrzały i uporządkowany przekaz, ze zwartym i mocnym basem - typowo monitorowym, lecz solidnym i uczciwym. Ponadto bogata, czysta i otwarta średnica powodowała, że muzyka była przedstawiana jako jaskrawa i kwiecista, ze sporym rozmachem, ale i lekkim spłaszczeniem przynależnym tej grupie cenowej. Pylony Pearl Monitor zapewniły różnorodny dźwięk z obfitym wypełnieniem i sporą muskularnością (dynamiką), a także okrągły, lecz silny i prężny bas.  Myślę, że to zestawienie jest wprost stworzone dla melomanów, którzy chcą usłyszeć prawdziwą muzykę, a nie laboratoryjną oraz nie zamierzają na zakup sprzętu audio przeznaczać kwoty równej cenie samochodu klasy kompaktowej.

Z kolumnami Vienna Acoustics Mozart Grand dźwięk zyskiwał przede wszystkim na skali, dynamice oraz na barwie, która decyduje o rasowości i zaawansowaniu konstrukcyjnym (warto też przy okazji zwrócić uwagę, że przecież opisywany wzmacniacz dysponuje jedynie mocą 2 x 40 Wat przy obciążeniu 4 Ohm). Innymi słowy, im wyższej klasy kolumny, tym Dayens Ampino lepiej grał, choć pewne jego konstytucyjne, wewnętrzne ograniczenia nie pozwalały przekazowi stać się tak zaawansowanym jak z urządzeń droższych. Ostatecznie jednak opisywany wzmacniacz i tak poradził sobie lepiej niż by można sobie to wyobrazić i oczekiwać od sprzętu z pułapu cenowego około 2500 zł. O wiele lepiej, niż by wskazywała jego niewielka obudowa oraz skromna, minimalistyczna powierzchowność.

Konkluzja
  1. Dayens Ampino to niewielki wzmacniacz o skromnym designie i bardzo umiarkowanej funkcjonalności – brak pilota zdalnego sterowania, tylko dwa wejścia liniowe. Proste przełączniki hebelkowe.
  2. Budowa wewnętrzna na zaskakująco wysokim poziomie konstrukcyjnym, wykonania oraz jakościowym. Solidne zastosowane elementy do budowy – w tym albuminowa obudowa, pokaźnych rozmiarów transformator toroidalny, tranzystory Toshiba, kondensatory Mundorfa, niebieski Alps, metalizowane rezystory, solidne okablowanie…
  3. Mała moc 2 x 25 W przy 8 Ohm i 2 x 40 przy 4 Ohm nie jest specjalnym ograniczeniem ilościowym dla dziarskiego malucha, który bez problemu w pełni napędza i wielkie podłogówki.
  4. Dźwięk obszerny, bogaty o dużej kulturze i nieprawdopodobnej muzykalności. Wysoka klasa! Barwa ciepła, aczkolwiek nie nachalna – stonowana. Przekaz z dużym temperamentem i sporą energią – efektowny, ale krótki, bo szybko gasnący. Bez słyszalnych mikro-wybrzmień. Trudno nazwać dźwięk Ampino szczegółowym i detalicznym - detale są wydobywane w wystarczający sposób i ilości, ale nie w pełni i nigdy nie do końca.
  5. Wzmacniacz świetnie przystosowujący się do sprzętu towarzyszącego. Z kolumnami wyższej klasy zagrał bez wysiłku w sposób pełny i nasycony, aczkolwiek i z ładnie zamaskowanymi niedociągnięciami. Z tańszymi (od siebie) monitorami zagrał wyśmienicie – nadał im swój ton i rytm oraz solidne wypełnienie wszystkich dźwięków.
  6. Rekomendowane przez „Stereo i Kolorowo – Underground” połączenie to Dayens Ampino plus Pylon Pearl Monitor – występuje tu silna symbioza i duża synergia. Wzajemna energia i współpraca dla obustronnego dobra.
  7. Dayens Ampino może śmiało konkurować z o wiele droższymi konstrukcjami, może nie wyglądem zewnętrznym oraz ergonomią, ale dźwiękiem z pewnością tak. Dawno nie słyszałem tak udanego tranzystorowego urządzenia w tej klasie cenowej - ostatnio to był jedynie Musica Ibuki Amplifier (TU).
  8. Doskonała proporcja jakość dźwięku/cena.

Dane techniczne
Dostępne na stronie firmowej: TUTAJ.

Sprzęt użyty podczas testu
Wzmacniacze: Atoll IN30, Xindak MT-3, Rotel RC-03/Rotel RB-03/Rotel RB-03 oraz Hegel H100.
Źródła: odtwarzacz płyt CD - Musical Fidelity A1 CD-PRO, gramofon - Clearaudio Emotion oraz MacBook Apple.
Kolumny: Usher S-520, Pylon Pearl Monitor, Koda K-2000B, Klipsch Synergy B2, Divine Acoustics Electra 2 oraz Vienna Acoustics Mozart Grand.
Kable: różne.
Akcesoria: stopy antywibracyjne Rogoz-Audio BW40 (pod Hegel H100), platforma antywibracyjna Rogoz-Audio 3SG40 (pod gramofon), stoliki audio Ostoja i VAP, standy pod monitory VAP oraz panele akustyczne Vicoustic Wave Wood (10 sztuk).

I jeszcze kilka zdjęć.
To pierwsze pochodzi z odsłuchów Dayens Ampino z kolumnami Xavian XN125 ES  (test TU) w salonie Premium Sound w Gdańsku.




5 komentarzy:

  1. Bardzo zainteresował mnie ten "mały" wzmacniacz. Przeglądając Pańskiego bloga, zauważyłem, że Ampino grał z wieloma kolumnami. Z jakimi Pańskim zdaniem zagrał (zagra) najlepiej? Interesują mnie podłogówki, jak i monitory.

    OdpowiedzUsuń
  2. Z monitorami Dayens Ampino najlepiej grał z Guru Audio QM10 two i ze Studio 16 Hertz Canto 1. Zaś z podłogówkami najprzyjaźniej zgrywał się z ...Pylon Sapphire.

    Pozdrowienia.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mnie również zaciekawił ten wzmacniacz, ciekawe jak wypada na tle Cyrusa 6a ,mając na uwadze muzykalność jako priorytet

    OdpowiedzUsuń
  4. Muzykalność sprzętów Cyrus i Dayens stoi na podobnym poziomie, czyli wysokim. Pozdrowienia.

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam. A jak w porównaniu do Cyrus One (nowej wersji)?

    OdpowiedzUsuń

Komentarz będzie oczekiwać na moderację