Wstęp
Kilka
tygodni temu zwrócił się listownie do mnie przedstawiciel firmy G•LAB z krótkim,
aczkolwiek nieskromnym zapytaniem: „Czy zechciałby Pan zrecenzować najpiękniejszy
na świecie wzmacniacz lampowy Block?” Nieco się zdziwiłem taką
bezpośredniością, ale po przejrzeniu Internetu i odnalezieniu kilku testów i
opinii à propos Blocka, musiałem przyznać, że Block rzeczywiście jest ładny.
Oczywiście, zgodziłem się też na testy, tak więc na początku września wzmacniacz
wylądował u mnie w salonie. Dziś, po kilkunastu dniach odsłuchów publikuję test.
G•LAB
G•LAB Design Fidelity (tak brzmi pełna nazwa firmy) to stricte polskie przedsięwzięcie. Tworzą je
kilku zapaleńców – Witold Danecki (Product Manager), Amadeusz Pucek (Brand
Manager), Dionizy Konieczny (Sales Manager). Jest jeszcze pan Julian
Kozankiewicz, dyrektor operacyjny spółki CCI, spiritus movens całego
przedsięwzięcia. I - last but not least konstruktor elektroniki - pan Marian Kopecki.
G•LAB Design
Fidelity to marka należąca do spółki Comp Centrum Innowacji (CCI). Produkcją
wzmacniacza zajmuje się dobrze znany gliwicki ELZAB. Firma ta powstała w 1969 roku, obecnie
zajmuje się produkcją między innymi kas fiskalnych i wag elektronicznych. Obie
te spółki należą do większej grupy kapitałowej COMP S.A. Historia powstania
wzmacniacza Block była następująca: pan Kozankiewicz z CCI zauważył ciekawy
design wzmacniacza zaprojektowany przez absolwenta Wzornictwa Przemysłowego na
krakowskiej ASP – pana Mateusza Główkę. Design pana Główki został przejęty prez CCI. Powołana została spółka G•LAB i zaczęły
się dalsze prace konstrukcyjne. Ostatecznie projekt Block ujrzał światło
dzienne na wystawie audio hi-fi w Monachium w maju zeszłego roku. Uzyskał wiele
branżowych nagród oraz uznanie świata audiofilskiego. Obecnie trwają ostatnie
prace nad kolejnym produktem.
Wrażenia
ogólne i budowa
Wzmacniacz
opakowany jest w eleganckie czarne tekturowe pudełko. Na pudle widnieje duży
napis: „Designed and hand built in Poland”. Wewnątrz znajdują się wykwintnie
powycinane czarne gąbki, wśród których bezpiecznie spoczywa Block. Instrukcja i
gwarancja (włożone do czarnej, luksusowej koperty) są pięknie, a nawet kunsztownie wydane. Pieczołowita poligrafia, elegancki papier, staranne ilustracje, opisy w
kilku językach. Pod
wzmacniaczem, na osobnej gąbce, umieszczono lampy elektronowe, ażurowe metalowe
osłony lamp, a także przewód sieciowy wykonany z przemysłowego kabla Lapp.
Lampy elektronowe to: 2 x E34L i 2 x E88C produkcji słowackiej firmy JJ i militarne
radzieckie 2 x 6N6P.
Block jest
niepodobny do żadnego wzmacniacza – jest bardzo wyjątkowy, oryginalny. Jedyny w
swoim rodzaju. Jego trzon stanowi gruba rura (noga?) pomalowana na czarno,
wokół której symetrycznie wiszą cztery prostopadłościany, a na jej górze
osadzony jest wzmacniacz „właściwy”. Obudowy (pięć obudów!), czy też
poszczególne moduły wykonane są z grubej blachy stalowej – szczotkowanej i
polerowanej. Pierwszorzędnie to wygląda – surowe, metalowe, równo wycięte
sześciany. Design i wykonanie to poziom mistrzowski.
Na panelu
frontowym wzmacniacza „właściwego” zamontowano jedno duże pokrętło głośności
oraz cztery przyciski, wszystkie wytoczone z identycznego metalu jak tego
użytego do obudowy. Nie ma żadnej diody sygnalizującej pracę urządzenia –
czynią to żarzące się lampy. Włącznik sieciowy znajduje się tuż obok pokrętła
wzmocnienia, zaś trzy kolejne przyciski to selektory źródeł. Przyciśnięte palcem strzelają niczym stare przełączniki stosowane w wojskowych radiostacjach z lat
60-tych XX wieku. Intencją twórców Blocka było uzyskanie charakterystycznego,
metalicznego dźwięku przy przełączaniu źródeł. Nie było to łatwe, ponieważ
współczesne przełączniki takich dźwięków nie wydają, bo są wytłumiane tworzywami sztucznymi.
Poszukiwania dostawców trwały więc dość długo. Dopiero przełączniki spełniające
założenia konstruktorów znaleziono w …Rosji. Niestety, okazała się, że rosyjska
fabryka sprzedaje wyłącznie duże partie takowych przełączników. I tak G•LAB
stał się właścicielem zapasu rosyjskich przełączników, których wystarczy chyba
im na kilkanaście lat, o ile nie na dłużej.
Ale wracając
do tematu, czyli budowy Blocka. Na górze, na gładkiej stalowej powierzchni
znajduje się sześć gniazd dla lamp elektronowych. Nabywca sprzętu montuje je
samodzielnie. W komplecie znajdują się ochronne klatki na lampy; wykonane są
ażurowego metalu i prezentują się znakomicie. Idealnie pasują do wycięć w
obudowie, wkłada się je na wcisk. Widać, że i ten element twórcy niezwykle
starannie dopracowali. W praktyce zastosowałem jedynie dwie największe klatki
ochronne – na lampy EL34, bo tak wydało mi się najładniej.
Z tyłu
czarnej rury umieszczono gniazdo sieciowe IEC wraz z zintegrowanym
bezpiecznikiem. Zaraz pod spodem znajduje się zacisk uziemienia dla gramofonu. Z
kolei we wnęce tylnego korpusu wzmacniacza zamontowano dwie pary solidnych
terminali głośnikowych (po bokach), a pomiędzy nimi trzy pary złoconych gniazd
RCA, czyli wejść analogowych. Gniazda środkowe to wejścia dla gramofonu, dla
wkładek gramofonowych typu MM, albowiem Block posiada wbudowany przedwzmacniacz
gramofonowy (sic!). Na jednym z tylnych prostopadłościanów, na tylnej ściance
widnieją podpisy twórców wzmacniacza – designera Mateusza Główki i projektanta
elektroniki – Mariana Kopeckiego. Tam też jest wygrawerowany numer seryjny. Do
mnie trafił egzemplarz oznaczony numerem 11.
Warto również
wiedzieć, że nietypowy projekt wzmacniacza lampowego Block zawiera kilka
tajemnic. Transformator zasilający ukryty został w stalowej rurze, która
stanowi bazę, wokół której umieszczone są cztery stalowe prostopadłościany, a
na niej główna bryła wzmacniacza. Transformatory głośnikowe wyjściowe zamknięto w trzech z
czterech stalowych „pudełkach”, a dławik zasilania anodowego w czwartym.
Pozostałe części elektroniczne znajdują się w tradycyjnej obudowie (tej
przykręconej do rury-podstawy od góry). Kapitalny design i bardzo rozsądne
rozwiązanie elektroniczne – dobroczynne dla redukcji ewentualnych zakłóceń na
linii transformatory – układy elektroniczne.
Po włączeniu
do zasilania Block najpierw nagrzewa lampy elektronowe, dopiero po upływie około sześćdziesięciu sekund wzmacniacz zaczyna grać. Rozwiązanie takie jest bardzo korzystne i zbawienne
dla żywotności lamp.
Dane
techniczne
Moc
wyjściowa: 2 x 5,5 W
Pasmo przenoszenia: 30 Hz – 30 kHz/-2 dB
Pobór mocy: 98 W
Wejścia: 2 x liniowe, 1 x gramofonowe (MM)
Lampy: 2 x E34L – stopień wyjściowy, 2 x E88C - driver, 2 x 6N6P – korekcja RIAA
Masa: 18 kg
Wymiary: 339 x 288 x 208 mm (S x G x W, bez lamp) – z lampami wysokość 300 mm
Pasmo przenoszenia: 30 Hz – 30 kHz/-2 dB
Pobór mocy: 98 W
Wejścia: 2 x liniowe, 1 x gramofonowe (MM)
Lampy: 2 x E34L – stopień wyjściowy, 2 x E88C - driver, 2 x 6N6P – korekcja RIAA
Masa: 18 kg
Wymiary: 339 x 288 x 208 mm (S x G x W, bez lamp) – z lampami wysokość 300 mm
Impedancja
obciążenia: 8 Ohm (optymalna), 4÷6 Ohm (dopuszczalna)
"Designed and hand built in Poland"
Wyjątkowo ładna poligrafia instrukcji obsługi
Na osobnej tacce z gąbki znajdują się trzy komplety lamp elektronowych, tyle samo ochronnych klatek dla nich oraz przewód zasilający
Gładka powierzchnia szczotkowanej stali, a na niej sześć gniazd dla lamp elektronowych
Czarny środkowy korpus kryje w sobie transformator zasilający; podstawy - transformatory głośnikowe
Bardzo oryginalny design, ale efektowny i elegancki
Klatki ochronne na lampy elektronowe są wyjątkowo estetyczne, przypominają ...modele bloków mieszkalnych
Duża metalowa gałka wzmocnienia i obok włącznik sieciowy (zdjęcie ze strony G•LAB Design Fidelity)
Galanteryjne detale (zdjęcie ze strony G•LAB Design Fidelity)
Panel tylny (zdjęcie ze strony G•LAB Design Fidelity)
Grają kolumny Bodnar Audio Hornton na zmianę z Triangle Esptit Antal EZ
Pod G•LAB Block stoją dwa wzmacniacze: Dayens Ecstasy III i Cayin CS-55 A
Rząd koumn - od lewej: Bodnar Audio Hornton, Triangle Esprit Antal EZ i Studio 16 Hertz Canto Three SE
Grają monitory Studio 16 Hertz Canto Three SE
Wrażenia
odsłuchowe
Jak wynika z
danych technicznych, wzmacniacz dysponuje mocą jedynie 2 x 5,5 Wat, czyli niewielką. Jednak
podczas rozmowy telefonicznej z panem Dionizym Koniecznym z G•LAB Design Fidelity okazało się, że w tym przypadku jest
to moc wystarczająca do poprawnego wysterowania większości dostępnych na rynku
kolumn głośnikowych. Pan Dionizy zasugerował, aby nie ograniczać się jedynie do
wysokoskutecznych kolumn, a testy przeprowadzać też na tych bardziej
wymagających pod względem amplifikacji. I tak właśnie uczyniłem. Na początek
oczywiście użyłem bardzo efektywne Bodnar Audio Hornton (92 dB) i Triangle
Esprit Antal EZ (92 dB), ale zaraz potem podłączałem prądolubne monitory Studio
16 Hertz Canto Three SE (87 dB), duże kolumny podłogowe Polk Audio RTi A7 (89 dB) i też podłogowe Xavian Neox 2 (87 dB).
Faktycznie,
wzmacniacz pomimo niskiej deklarowanej mocy 2 x 5,5 Wat gra i oddycha pełną piersią. Oferuje mocny i gęsty, bardzo zdyscyplinowany przekaz podparty motorycznym i
rytmicznym basem (tak, tak!), a także śpiewną i melodyjną średnicą. Dźwięk jest obfity i
masywny, ale przyozdobiony piękną barwą - kwiecistą i pastelową, lekko
podgrzaną, ale nie podkolorowaną i nie dosłodzoną. Brzmienie czaruje soczystą i
klarowną średnicą, instrumenty brzmią jak żywe; mają wysokie stężenie tonalne,
duży ciężar i gęstą substancję – dzięki temu odbierane są bardzo namacalnie,
wręcz fizycznie. Podobnie sprawa ma się z wokalami – są wyraźne i organiczne,
kapitalnie wykrawane w przestrzeni, błyszczą na tle instrumentów, są
bezpośrednie i bliskie, ujmują zmysłowością i bogatą teksturą. Ludzkie głosy
brzmią powabnie i emocjonalnie, lecz ich bogata struktura jest przez Blocka
dokładnie uwidaczniana, ujawniane są wszelkie niuanse realizacyjne i sekrety
zapisu nagrań. Generalnie, średnica jest najmocniejszą stroną polskiego
wzmacniacza – perfekcja brzmienia w każdym aspekcie.
W Blocku
uwagę zwraca jego nadzwyczajna dźwięczność, sowite wypełnienie tonalne, długo
wybrzmiewające nuty, wyraźne określenie początku dźwięku, jego płynięcie i
wygaszenie, które nagle nie ucina się, ale trwa aż do ostatecznego wyciszenia. Kontury
rysowane są raczej grubszą kreską, zaś ich wnętrza suto napełniane substancją i
treścią tonalną. Co istotne, wszystkie harmoniczne są równomiernie artykułowane,
choć najwyższe soprany ciut mniej. Wysokie tony są wystarczająco selektywne by pokazać
poszczególne instrumenty oddzielnie, a przy tym soprany nie są wyostrzone, czy
prześwietlone. Nie dominują, są nieco schowane za górną średnicą. Nie oznacza
to, że detale nie są wydobywane na wierzch, bo są, lecz to, iż wzmacniacz nie
ma tendencji do sybilizacji i do rażenia uszu nadmiarem syków (syknięć?). Ogólnie
brzmienie charakteryzuje się lotną świeżością, jest optymalnie detaliczne,
słychać w nim swobodę i rozmach. Ponadto czuć naturalną miękkość dźwięku, miłe,
bo fizjologiczne zaokrąglenie oraz lekkie przybliżenie całego przekazu, co
nadaje autentyczności i wiarygodności.
Kilka słów o
przestrzeni. Wzmacniacz budują ją rozlegle, precyzyjnie ogniskuje instrumenty
i wokalistów na scenie. Daje się zauważyć przejrzystość i czystość sceny,
stabilność i plastyczność źródeł pozornych, rygorystyczne lokowanie instrumentów – może nie jest to pełna holografia, ale czuć wyraźną głębię. Nie jest
to otchłań, a głębia właśnie. Najwyraźniej słychać pierwsze i drugie plany, te
dalsze są lekko zamglone, a tło nie jest doskonale czarne. Oznacza, to że
większość spektaklu rozgrywa się na przedzie sceny i jej śródpolu – te fragmenty
przestrzeni są najdokładniejsze i najbardziej namacalne. Te dalsze, nie mają aż
takiej mocy i ekspresji. Niemniej jednak i tak Block na tym polu dzielnie sobie
poczyna, bo szczegółowe odwzorowanie głębi to nie lada zadanie i mało które
urządzenie dobrze zdaje taki niełatwy egzamin. Zaś Block kosztuje 5 000, a
nie 50 000 Euro.
Warto do Blocka używać solidne przewody sieciowe, bo jest wrażliwy na jakość kabli zasilających. Na szczęście producent nie załącza zwykłych przewodów tzw. komputerowych ale porządny sporządzony na bazie przemysłowego Lapp Kabel Ölflex. Niemniej jednak zastosowałem jeszcze lepszy, bo polski KBL Sound Fluid (czytaj test TUTAJ) - i to był strzał w dziesiątkę. Brzmienie stało się bardziej wyrafinowane, z odczuwalną większą ilością subtelności, a także spokojniejsze. Lepiej ułożone.
Warto do Blocka używać solidne przewody sieciowe, bo jest wrażliwy na jakość kabli zasilających. Na szczęście producent nie załącza zwykłych przewodów tzw. komputerowych ale porządny sporządzony na bazie przemysłowego Lapp Kabel Ölflex. Niemniej jednak zastosowałem jeszcze lepszy, bo polski KBL Sound Fluid (czytaj test TUTAJ) - i to był strzał w dziesiątkę. Brzmienie stało się bardziej wyrafinowane, z odczuwalną większą ilością subtelności, a także spokojniejsze. Lepiej ułożone.
Konkluzja
G•LAB Block to
w stu procentach polski pomysł, projekt i wykonanie. Piękny, niepowtarzalny
design, kapitalna jakość zastosowanych materiałów do budowy, a także precyzyjny
montaż. G•LAB Block to dzieło sztuki użytkowej.
Block
dysponuje mocą 2 x 5,5 Wat, lecz nie ma problemów z optymalnym wysterowaniem
prądolubnych kolumn. Miłym dodatkiem jest obecność zamontowanego przedwzmacniacza
gramofonowego dla wkładek typu MM.
Brzmienie
wzmacniacza charakteryzuje się bardzo zdyscyplinowanym przekazem podpartym motorycznym i rytmicznym basem oraz melodyjną i śpiewną średnicą. Dźwięk jest
obfity i masywny, ale przyozdobiony piękną, lekko podgrzaną, barwą. Zwraca uwagę nadzwyczajna dźwięczność, sowite wypełnienie tonalne i długo wybrzmiewające
nuty. Dużymi atutami są przejrzystość i czystość sceny dźwiękowej, stabilność i plastyczność
źródeł pozornych, a także precyzyjne ogniskowanie instrumentów. Takie
brzmienie ma wszelkie przymioty rasowego i zaawansowanego high-fidelity. Wspaniały
wzmacniacz o fascynującym brzmieniu.
Cena w
Polsce i Europie – 5 000 Euro.
System testowy
Akcesoria: podstawa pod gramofonem to Rogoz-Audio 3SG40 (test TU), podstawy głośnikowe Rogoz-Audio 4QB80 (test TU), stopy antywibracyjne Rogoz-Audio BW40, szafka audio Solid-Tech Radius Duo 3 (test TU) i mata gramofonowa Harmonix TU-800EXi (test TU).
System testowy
Wzmacniacze: Hegel H160 (test TU), Dayes Ecstasy III, Taga Harmony HTA-700B (test TU) oraz Egg-Shell Classic 9WTL (test TU).
Kolumny: Bodnar Audio Hornton (test TU), Xavian Neox 2 (test TU), Vienna Acoustics Mozart Grand, Polk Audio RTi A7, Pylon Sapphire 25 (test TU), Zingali Zero Bookshelf (test TU), Zingali Client Nano + Sub, Guru Audio Junior (test TU), Taga Harmony Platinium One (test TU) i Studio 16 Hertz Canto Three SE.
Źródła cyfrowe: odtwarzacz CD Musical Fidelity A1 CD-PRO, Pioneer U-05-S (test TU) i NuForce Air DAC (test TU).
Komputery: MacBook Apple Pro i Toshiba Satellite S75.
Gramofony: Clearaudio Emotion z wkładką Goldring Legacy (test TU) i Goldring 1042.
Tunery: Rotel RT-1080, Yamaha T-550 i Sansui TU-5900.
Magnetofon kasetowy: Nakamichi Cassette Deck 1.
Minisystemy: Pioneer P1-K (test TU) i Cayin MM-3 (test TU).
Minisystemy: Pioneer P1-K (test TU) i Cayin MM-3 (test TU).
Słuchawki: RHA MA750 (test TU), Final Audio Design Adagio V (test TU), Final Audio Design Pandora Hope VI (test TU), Oppo PM-3 (test TU) i AKG K545 (test TU).
Wzmacniacze słuchawkowe: Cayin C6, Cayin C6 DAC, Divaldi AMP-01 (test TU), NuForce HA-200 (test TU), Oppo HA-2 (test TU) i Taga Harmony HTA-700B (test TU).
Okablowanie: Audiomica Laboratory serie Red i Gray, DC-Components (test TU) oraz Harmonix CI-230 Mark II (test TU). Przewód zasilający KBL Sound Fluid (test TU). Przewody głośnikowe Cardas 101 Speaker (test TU), Melodika Brown Sugar BSC 2450 (test TU), Melodika MDMJ mini-jack - moni-jack i Taga Harmony Platinium-18 (test TU).Akcesoria: podstawa pod gramofonem to Rogoz-Audio 3SG40 (test TU), podstawy głośnikowe Rogoz-Audio 4QB80 (test TU), stopy antywibracyjne Rogoz-Audio BW40, szafka audio Solid-Tech Radius Duo 3 (test TU) i mata gramofonowa Harmonix TU-800EXi (test TU).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarz będzie oczekiwać na moderację