Polpak

poniedziałek, 16 lipca 2012

Wzmacniacz lampowy Ming Da MC84-A



Wstęp
Kilka tygodni temu testowałem wzmacniacz Ming Da MC34-A (test TU). Wówczas napisałem, że urządzenie to, jak na swoją, umiarkowaną przecież, cenę około 3000 zł gra nieprawdopodobnie spójnie i rasowo, z piękną plastyczną średnicą oraz głębokim fizjologicznym basem. Ming Da MC34-A bardzo przypadł mi do gustu, urzekł mnie stylem gry podobnym do klasy wzmacniaczy lampowych z o wiele wyższej kategorii cenowej. Dlatego, kiedy otrzymałem do posłuchania kolejny wzmacniacz firmy Meixing – tym razem Ming Da MC84-A, zastanawiałem się, czy jego dźwięk może zbliżyć się swoją naturą do pięknego brzmienia Ming Da MC34-A. Bo przecież MC84-A nie dość, że kosztuje około połowę ceny MC34-A, to jeszcze dysponuje niewygórowaną mocą 2 x 12 Wat. Po odpowiedzi na te pytania zapraszam do dalszej części tekstu.

Opisywany egzemplarz został wypożyczony od polskiego dystrybutora marki Ming Da - firmy Elektropunkt.pl.

Budowa – główne cechy i właściwości
Ming Da MC84-A to nie jest duże urządzenie. Zresztą już sama masa o tym zaświadcza, bo 10 kg jak na wzmacniacz lampowy to stosunkowo niedużo. Taki na przykład, też niewielki, Xindak MT-3 (test TU) waży nieomal 19 kg. Ale Ming Da, choć mały gabarytowo, to bezsprzecznie posiada klasyczne „lampowe” proporcje i wygląd.

Jak widać na zdjęciach poniżej, na wzmacniacz położono sporo drewna, jest ono wkomponowane zarówno na froncie (w postaci powycinanej misternie płytki), wokół lamp na wierzchu, a także na podłużnej puszce transformatorów. Ładnie to wygląda. Warto dodać, że drewno, bez wątpliwości jest prawdziwe. Obudowa wykonana jest z grubej blachy stalowej, malowanej proszkowo na czarno, z błyszczącymi drobinkami.

Na drewnianym panelu przednim znajdują się tylko dwa pokrętła: pierwsze odpowiedzialne z przyłączenie/odłączenie do/od zasilania, a drugie za wzmocnienie siły głosu. Metalowe pokrętła pokryte są warstwą chromu. Wzmacniacz wyposażony jest w 4. pentody mocy EL84 (a w zasadzie ich chiński odpowiednik oznaczony symbolem 6P14) ustawione w rzędzie, tuż przed puszką transformatora. Zaś zaraz obok, znajdują się dwie triody 12AX7B.

Na tylnej płycie umieszczono 2. pary terminali głośnikowych a’la WBT. Po lewej stronie znajduje się gniazdo sieciowe IEC z zintegrowanym szklanym bezpiecznikiem. Po prawej stronie zaś dwie pary wejść RCA, niestety nie ma tu selektora źródeł, więc gra to urządzanie, które aktualnie jest aktywne. Brak pilota zdalnego sterowania. Wzmacniacz opiera się na 4. estetycznych nóżkach, charakterystycznych dla firmowej linii. Ming Da wyposażony jest w nakładaną klatkę ochronną na lampy. Wykonaną z metalu, jedynie górna jej część to akrylowa płyta.











Po otwarciu dolnej pokrywy, oczom ukazuje się piękny obraz montażu typu „poin to point”, który jest typowy dla konstrukcji lampowych z o wiele wyższego pułapu cenowego. Ścieżki poprowadzone są logicznie i schludnie. Podobnie jak w modelu MC34-A, tu także użyto miedziany i srebrny drut „solid core” jako przewodnik. Bardzo profesjonalnie to wygląda. Zastosowane komponenty są wysokiej jakości i pochodzą od renomowanych producentów. Poniżej kilka zdjęć wnętrza.









Dźwięk
Ming Da pomimo małej masy, rozmiarów zapewnia całkowicie pełnowymiarowy dźwięk o naturalnych gabarytach, bez odczuwalnych istotnie zmniejszeń substancji przekazu. Taki maluch, a dobrze wysterował ogromne kolumny podłogowe Pylon Pearl, które przy 8 Ohmach mają aż 90 dB skuteczności. Dało się usłyszeć mocno okrągłe basy, lekko napompowane, ale w granicach lampowej normy. Przyjemne w odbiorze, nieprzeskalowane. Zresztą ponadnormatywnie dobra reprodukcja niskich tonów to cecha rozpoznawcza firmy Ming Da, bo basy w poprzednio testowanym egzemplarzu o symbolu MC34-A, też stały na wysokim poziomie jakościowym. O wiele wyższym, niż by sugerowała cena.

Ale wracając do MC84-A. Nie można, oczywiście, napisać o jego niskich tonach, że są referencyjne, bo nie są. Ale są pomimo ich ograniczeń odbierane naturalnie i bez poczucia rozczarowania. Ładnie dość nisko schodzą, ale nie jest to zejście głębokie, wielopłaszczyznowe, a raczej dość krótkie, bez wyraźnego tła, planu. Tak jak napisałem wcześniej, daje się odczuć pewnego rodzaju ich pulchność, typową dla tańszych konstrukcji lampowych, przy czym słuchacz nie cierpi na tym, bo łatwo to takiej prezentacji przyzwyczaić się i szybko ją polubić.

Średnica to bez wątpliwości silna strona opisywanego wzmacniacza. Trzeba napisać, że jest jędrna, wieloskładnikowa i charakterystycznie lampowa: słodka, nasycona muzyką oraz bliska, bezpośrednia. Niemniej jednak nie jest zbytnio żywiołowa, dynamiczna, czy spektakularna – tu raczej można mówić o uspokojeniu, zdystansowaniu dźwięku. Bardzo podobała mi się kolorystyka tonów średnich - z dużym powabem instrumentów, czarem wokali, a przede wszystkim - wokalistek. Umiejętność reprodukcji głosów ludzkich to duża zaleta Ming Da – choć wzmacniacz nie czyni tego z dużą szczegółowością i precyzją przestrzenną, bo są lepsze w tym urządzenia, ale skala i głębokość pokazywania śpiewu zasługuje na duże uznanie. Żarliwość i gorąco wokalistyki budowanej przez małego „chińczyka” powoduje dużą chęć ciągłego słuchania i prawdziwie uzależnia. Szczególnie po zmroku…

Wysokie tony, od razu napiszę, nie są zbyt rozdzielcze. Detale są oczywiście słyszalne, ale nie w nadmiarze i często pochowane na dalszych planach, w tle. Tam gdzie w przestrzeni słuchane na integrze Hegel H100  (test TU) były słyszane liczne „przeszkadzajki”, na Ming Da pojawiają się z przodu tylko niektóre, a pozostała część zostaje w lekkim ukryciu, w dystansie. Nie jest to zjawisko przeszkadzające, bo trudno oczekiwać od taniej lampy, aby posiadała umiejętności urządzenia ponad 6 x droższego, a i tak z wieloma mikro-dźwiękami, niuansami radzi sobie znakomicie. Tak było na przykład z trudnymi do oddania detalami elektroniki na płycie CD albumu Daft Punk ze ścieżki dźwiękowej fimu "Tron: Legacy" (Walt Disney Records – 2010r.), gdzie syntezatory zabrzmiały przede wszystkim w sposób pełny, obfity, a po za tym ładną gradacją i odczuwalną ich plastycznością, licznymi niuansami. Natomiast Londyńska Orkiestra Symfoniczna została nacechowana odpowiednią potęgą, dużą masą oraz spektakularnością z gęstymi, lecz przejrzystymi nutami.

Warto odnotować, że Ming Da MC84-A buduje szeroką przestrzeń, z dużą głębią, choć nie holograficzną. Tu i ówdzie, czuć jej lekkie napompowanie, gąbczastość przynależną charakterem do typu lampowego dźwięku. Przekaz jest przyjemnie namacalny, odczuwalny organicznie, z bitem oraz z lekką okrągłością niskich tonów.










Dźwięk generowany przez Ming Da najbardziej przekonywał w pomieszczeniu mniejszym – o około 15-16 m2 powierzchni. Tam najwięcej było naturalizmu, obszerności sceny i pełni przekazu. Postawiłem MC84-A na biurku, a po obu jego krańcach głośniki Koda Harmony K-2000B (test TU). Za  transport posłużył modyfikowany przez firmę Ear Stream odtwarzacz DVD Harman/Kardon DVD-20 (TUTAJ), a za przetwornik cyfrowo-analogowy N-Audio DAC-3 Plus (test TU). Kable to IC Ear Stream Signature oraz głośnikowy Siltech Amsterdam. W takim zestawieniu Kody posłużyły jako monitory bliskiego pola. Po pierwsze, przekaz był dobrze zharmonizowany, poukładany. Instrumenty otrzymały właściwy wymiar oraz spory obrys. Po drugie, przestrzeń nieco przybliżyła się do słuchacza, ale również nabrała więcej fizyczności, masy.

Bardzo przyjemnie wzmacniacz zagrał w połączeniu z CocktailAudio X10 (test TU) jako transportem oraz z przetwornikiem c/a N-Audio DAC-3 Plus. Używane kolumny to Klipsch Synergy B2 o wyjątkowo dużej skuteczności jak na niewielkie monitory - 92 dB. Dźwięk podawany był harmonijnie, z dobrym bitem oraz przekonująco. Melodyjnie, można napisać. W większym pokoju, o powierzchni około 30 m2, wzmacniacz nie grał już tak mocno i sugestywnie, jak poprzednio, ale nadal ze sporym powabem i swobodnie.

Konkluzja
1. Ming Da MC84-A jest solidnie zbudowany, z wysokiej klasy elementów, w tym dużej ilości naturalnego drewna. Wzmacniacz jest estetyczny - po prostu ładny.
2. Budowa wewnętrzna to montaż „point to point”, czyli creme de la creme lampowej konstrukcji.
3. MC84-A pomimo małych gabarytów zewnętrznych zapewnia zadziwiająco dojrzały i przekonujący dźwięk jak na klasę cenową w granicach oscylujących wokoło 2000zł. Nie jest to przekaz żywiołowy i silnie dynamiczny, ale z piękną namacalną średnicą, kolorową i słodką – typową dla lampowych konstrukcji. Czarującą.
4. Basy trochę podkręcone, ale swobodne i obfite, choć nieco krótkie, niewybrzmiewające zbyt długo. Soprany wyraźne, ale nie krzykliwe. Raczej gładkie, bez nadmiernej precyzyjności i detaliczności. W sam raz.
5. Wydaje się, że ten model Ming Da śmiało można rekomendować do pomieszczeń do 20 m2, bo na takiej przestrzeni wzmacniacz pokazuje najwięcej swoich zalet, bez wysiłku napełnia ją dźwiękiem – swobodnie i namacalnie.
6. Warto rozważyć zakup opisywanego wzmacniacza jako pierwszą w życiu lampową integrę. Na start, wejście w świat czaru lamp elektronowych. Ewentualnie, dobry sprzęt do drugiego pokoju zaawansowanego audiofila-melomana – do gabinetu, gdzie będzie umilać pracę. Do sypialni, gdzie osłodzi ostatnie błogie chwile przed snem, bądź obudzi rano. Przyjemnie, acz nienachalnie. Czule.
7. Doskonały stosunek jakość/cena – za około 2000 PLN trudno znaleźć coś naprawdę istotnie konkurencyjnego.

Sprzęt używany podczas testu
Kolumny: Pylon Topaz (test TU), Pylon Sapphire, Vienna Acoustics Mozart Grand, Klipsch Synergy B2 oraz Koda Harmony K-2000B (test TU).
Wzmacniacze: Hegel H100 (test TU), Yaqin MC-13S oraz Dayens Ampino (test TU).
Źródła: odtwarzacz płyt CD Musical Fidelity A1 CD-PRO, serwer muzyczny CocktailAudio X10 (test TU), gramofon Clearaudio Emotion oraz MacBook Apple, a także modyfikowany przez firmę Ear Stream odtwarzacz płyt DVD Harman/Kardon DVD-20 oraz przetwornik c/a - N-Audio DAC-3 Plus (test TU).
Kable: zestaw Audiomica Laboratory Excellence – głośnikowy Celes, interkonekt Erys oraz sieciowy - Ness (test TU). Dodatkowo,  interkonekt Ear Stream Signature (TUTAJ) i głośnikowe Siltech Amsterdam.
Akcesoria: antywibracyjne firmy Rogoz-Audio - platforma 3SG40 (test TU) pod gramofonem oraz stopy antywibracyjne BW40 (test TU), panele akustyczne Vicoustic Wave Wood 10. sztuk (test TU) oraz Rezonator Schumanna Tomanek (test TU).
Stolik audio VAP (opis TU).

4 komentarze:

  1. Witam Ludwiku!
    Właśnie kupiłem opisywany przez Ciebie MC84. Czy mógłbyś mi podpowiedzieć jak mogę go "podrasować"? Zastanawiam się nad zmianą lamp...myślisz że ma to sens w tym modelu?

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzień dobry,
    Gratuluję zakupu MC84 - to jest naprawdę ciekawy model.
    Oczywiście, że warto z czasem wymienić lampki na inne. Ale odradzam pośpiech - najpierw proszę dobrze wygrzać te oryginalnie zamontowane, a potem - wraz z upływem czasu i zużywaniem się lamp, zastanowić się nad innymi. Polecam Tug-Sol.

    Pozdrowienia.

    OdpowiedzUsuń
  3. Niestety Panie Ludwiku, na wskazanej stronie dystrybutora jest biała kartka. Wśród wymienionych na tej stronie producentów nie ma firmy Meixing. Czy jest inny dystrybutor tego sprzętu ?

    OdpowiedzUsuń
  4. Zdaje się, że Elektropunkt przestał bawić się w bycie dystrybutorem Ming Da...

    OdpowiedzUsuń

Komentarz będzie oczekiwać na moderację