Wstęp
Jakiś czas temu, od dystrybutora Premium Sound z Gdańska,
razem ze wzmacniaczem Audia Flight FL Three S, otrzymałem do testów nowe
polskie przewody zasilające Vein Audio Indigo. Vein Audio specjalizuje się w
wytwarzaniu kabli zasilających dla audio. Vein to po angielsku żyła (układu
krwionośnego), więc nietrudno zrozumieć intencje związane z taką, a nie inną
nazwą. Ugruntowuje to firmowe motto: "Zdrowy układ krążenia w każdym
systemie audio-video". Ciekawe, czy konstruktor Vein Audio ma jakieś
bliższe powiązania z medycyną? Jak
okazuje się, za marką Vein Audio kryje się dobrze znany polski producent kolumn
głośnikowych Wigg Art z Bydgoszczy. A o zacnych kolumnach tej firmy pisałem już dwa
razy (czytaj TUTAJ).
Tak Vein Audio pisze o sobie i swoich przewodach:
„Dostarczamy sporo pozytywnej energii do Waszych
urządzeń. Vein Audio zapewnia najwyższej jakości przesył energii,
niezbędnej Waszym systemom do poprawnego funkcjonowania, na najwyższym
poziomie. Dzięki temu brzmienie i obraz w Waszych systemach audio-video pokaże
maksimum swoich możliwości. Wszystko zaczyna się od zasilenia systemu.
Co było naszym priorytetem? Najprościej rzecz ujmując jak
najlepsze właściwości przepływu prądu. W tym wypadku chodzi o wysoką jakość
miedzi jako przewodnika o wysokiej konduktancji. Zastosowana miedź elektrolityczna
w naszych kablach posiada wysokie standardy czystości. Konstrukcja kabli chroni
system przed śmieciami takimi jak szum radiacyjny i przenikanie fal
radiowych. Obecnie szybki postęp technologiczny taki jak
przyśpieszenie transmisji danych z jednoczesną wszechobecną miniaturyzacją i
energooszczędnością wymaga położenie dużego nacisku na czystość sygnału.
Praktycznie każde urządzenie elektryczne jest źródłem zakłóceń
elektromagnetycznych, które mogą zaśmiecać potrzebne nam informacje. Sąsiedztwo różnych urządzeń powodują ich wzajemne oddziaływanie. Najczęściej
niestety niekorzystne. Kable, które Państwu przedstawiamy stosowane są
również w urządzeniach medycznych, gdzie wymagania odnośnie zasilania są bardzo
wysokie, a zakłócenia niepożądane i niedogodne”.
Aktualna oferta Vein Audio obejmuje trzy pozycje, wszystkie
to przewody zasilające. Podstawowe Cynober, średnie Indigo oraz najwyższe Black
Tourmaline. Jak widać, producent obrał nomenklaturę barwnikową. Indigo to barwa o odcieniu pomiędzy niebieskim a fioletowym.
Wrażenia ogólne i budowa
Sieciówka Indigo dostarczana jest w ekologicznym kartoniku
ze zwykłej tektury opatrzonym kilkoma nalepkami z logo Vein Audio (odcisk
ludzkiej dłoni) oraz z nazwą modelu kabla. To wszystko. Skromnie i czysto. W
pudełku, pośród zawojów bąbelkowej folii, spoczywa kabel.
Przewód wykonany jest nadzwyczaj solidnie i estetycznie.
Bardzo porządnie. Ale na próżno tu szukać jakichś ekstrawagancji, czy
wizualnych „bajerów”. Ot, klasyczny przewód, ani za gruby, ani za cienki, nie
za sztywny, nie za wiotki – po prostu kawałek kabla w szarym oplocie,
zakończony wysokiej jakości wtykami. Nie ma czego zbytnio wychwalać, ani do
czego przyczepić się. Solidna i uczciwa pozycja.
Konstrukcja przewodu Vein Audio Indigo oparta jest na
czterech żyłach z czystej miedzi elektrolitycznej o przekroju 2,5 mm2. Żyły
chronione są ekranem ze specjalnej folii aluminiowej, a także siatką z
miedzi. Kabel wewnątrz zabezpieczony jest dodatkowym oplotem z drobnych
włókien, co zapewnia eliminację zbędnych ładunków elektrostatycznych. Szczelna
konstrukcja przewodu strzeże przed dodatkowymi drganiami i zakłóceniami.
Przewód zaopatrzony jest w wysokiej jakości wtyki firmowe. Końcówki wtyków
wykonane są z oczyszczonego brązu fosforowego pokryte rodem.
Dane techniczne
Napięcie: 220 - 240 V/ 50 - 60 Hz
Obciążalność: 16 A
Przekrój kabla: 4 x 2,5 mm2,
miedź elektrolityczna
Izolacja zewnętrzna: PCV miękkie.
Kabel dodatkowo chroniony jest z zewnątrz oplotem z tworzywa sztucznego
Wrażenia odsłuchowe
Jako że miałem możliwość testować Indigo przez dwa miesiące,
materiał porównawczy zgromadził się dość spory. Najpierw wpiąłem przewód Vein Audio Indigo
do wzmacniacza lampowego Fezz Audio Silver Luna, potem do wspomnianego we
wstępie tranzystorowego Audia Flight FL Three S, a następnie do hybrydowego
Pathos Classic One MKIII. Oczywiście, nie zapomniałem też o Heglu H160 i lampie
Cayin CS-55A oraz jeszcze kilku wzmacniaczach. Jak widać, dominowało połączenie Indigo plus wzmacniacz, ale
wpinałem go również do paru źródeł. Szczegółowa lista sprzętu towarzyszącego dostępna
jest na końcu niniejszego tekstu.
Indigo kosztuje w Polsce 1 800 PLN, nie jest to więc
mała kwota, aczkolwiek w wartościach audiofilskich całkiem akceptowalna i przyjazna.
W normalnych warunkach taka suma za „kawałek drutu” może wydawać się przesadna,
a nawet obłędna, ale nie w szalonym świecie audio hi-fi. Tu obowiązują inne
prawa i nikt się niczemu nie dziwi (choć są wyjątki). Oczywiście, nie namawiam
właścicieli budżetowych wzmacniaczy, które niekiedy kosztują mniej niż rzeczony
kabel, do zakupu Indigo, ale właścicieli tych droższych (powyżej pułapu 6 000
– 7 000 PLN) pozwolę sobie zachęcać, bo warto mieć ten przewód ze wszech
miar. Ale do rzeczy.
Nie napiszę, że przewód Indigo wpięty do sprzętu hi-fi czyni w nim
rewolucję, czy totalnie przedefiniuje strukturę dźwięku, bo tak nie dzieje się. Dobrze
skonstruowany kabel sieciowy dość subtelnie wpływa na brzmienie systemu. Jest to
działanie wyraźne i jednoznaczne, choć delikatne w charakterze. Solidna
sieciówka potrafi wyostrzyć kontury dźwięku, podkreślić jego właściwą naturę,
wydobyć zeń mikroelementy, polepszyć i użyźnić substancję brzmieniową, a nawet wyczyścić
ją z brudów. I właśnie takie zadane spełnia Vein Audio Indigo zaaplikowany do
urządzenia audio, szczególnie wzmacniacza.
Opisywany przewód ma wpływ na
poprawę szczegółowości przekazu, przy czym nie dzieje się to kosztem
rozjaśnienia lub zbytniej ekspozycji sopranów. Dźwięk poddawany jest jakby
zabiegom uplastyczniającym i upiększającym, aczkolwiek dzieje się to w ramach
naturalności, nie są przekraczane granice neutralności. Wpływa to na
precyzyjniejszą i dokładniejszą projekcję całego obrazu dźwiękowego, który
staje się większy, bliższy, mocniej odczuwalny. Wyraźniejszy i lepiej zdyspergowany.
Bardziej obecny. Bogatszy. To są największe atuty Vein Audio Indigo.
To nie jest
kabel, który doda basów lub je uspokoi. Nie zapewni bogatszych sopranów, czy barwniejszej średnicy. On
działa na dźwięk całościowo, czyni porządki w jego strukturze, ale nie poprawi
niedoboru, czy nadmiaru którychś pasm. Pozwala pielęgnować zdrowy układ krążenia w każdym systemie audio-video.
U mnie najlepiej i najpełniej zadziałał podłączany do wzmacniaczy, a podłączałem go aż do ośmiu: Audia Flight FL Three S, Hegel H160, Pathos Classic One MKIII, Fezz Audio Silver Luna, Cayin CS-55A, Pioneer A-70DA, Audio Analogue Fortissimo i Dayens Ecstasy III, a także do dwóch słuchawkowych: Audeze Deckard i Taga Harmony THDA-500T.
Konkluzja
Vein Audio Indigo to solidny polski przewód sieciowy w
rozsądnej cenie. Czyściciel brudów i polepszacz struktury dźwięku. Użyźniacz i
plastyfikator brzmienia. Polecam szczególnie do wzmacniaczy, bo tam jego wpływ jest najbardziej widoczny i pożądany.
Cena w Polsce – 1 800 PLN za odcinek 1,5 m.
Wzmacniacze: Hegel H160 (test TU), Pathos Classic One MKIII, Pathos Classic One MKIII (test TU), Audia Flight FL Three S (test TU), Fezz Audio Silver Luna (test TU), Cayin CS-55 A (test TU), Pioneer A-70DA (test TU), Dayens Ecstasy III (test TU) i Audio Analogue Fortissimo (test TU).
Kolumny: Vienna Acoustics Mozart Grand, Triangle Esprit Antal EZ (test TU), AudioSolutions Overture O203F (test TU), Pylon Audio Diamond 25 (test TU), Zingali Zero Bookshelf (test TU), Zingali Client Nano + Sub, Guru Audio Junior (test TU), Taga Harmony Platinium One (test TU) i Studio 16 Hertz Canto Three SE (test TU).
Źródła cyfrowe: odtwarzacz CD Musical Fidelity A1 CD-PRO, odtwarzacz CD/DAC Audio Analogue Fortissimo, DAC Audio Analogue Vivace, Musical Fidelity MX-DAC i NuForce Air DAC (test TU).
Komputery: MacBook Apple Pro, Asus Pro P43E i Toshiba Satellite S75.
Gramofony: Clearaudio Emotion z wkładką Goldring Legacy (test TU) i Nottingham Analogue Horizon z Ortofon 2M Black (test TU).
Przedwzmacniacze gramofonowe: iFi Phono (test TU), Primare R32 (test TU), Egg-Shell Prestige PS5 (test TU) i Ri-Audio PH-1 (test TU).
Tunery: Rotel RT-1080, Yamaha T-550 i Sansui TU-5900.
Magnetofon kasetowy: Nakamichi Cassette Deck 1.
Minisystem: Pioneer P1-K (test TU).
Słuchawki: RHA MA750 (test TU), Final Audio Design Adagio V (test TU), Final Audio Design Pandora Hope VI (test TU), Oppo PM-3 (test TU) i AKG K545 (test TU).
Wzmacniacze słuchawkowe: Audeze Deckard, Cayin C6 DAC (test TU), Taga Harmony THDA-500T i Divaldi AMP-01 (test TU).
Okablowanie: Audiomica Laboratory serie Red i Gray, DC-Components (test TU) oraz Harmonix CI-230 Mark II (test TU). Przewód zasilający KBL Sound Fluid (test TU). Kabel zasilający, przewody głośnikowe i interkonekty RCA Perkune Audiophile Cables. Przewody głośnikowe Cardas 101 Speaker (test TU), Melodika Brown Sugar BSC 2450 (test TU) i Taga Harmony Platinium-18 (test TU).
Akcesoria: podstawa pod gramofonem to Rogoz-Audio 3SG40 (test TU), podstawy głośnikowe Rogoz-Audio 4QB80 (test TU), stopy antywibracyjne Rogoz-Audio BW40, szafka audio Solid-Tech Radius Duo 3 (test TU) i mata gramofonowa Harmonix TU-800EXi (test TU). Zatyczki do gniazd RCA Sevenrods.
Cytuję: Uprzedzam lojalnie, że nie jestem osobą, która „słyszy” kable i która nadmiernie eksploruje tę dziedzinę świata audio. Uważam, że przede wszystkim kable i wtyki powinny być porządnie i solidnie wykonane oraz być dobrej jakości - tu nie są potrzebne technologie „kosmiczne”. Dla mnie te wszystkie warunki spełniają np. produkty firmy Acrolink czy Furutech (i to niekoniecznie te najdroższe). Nie będę więc pisał, że: „wpięcie listwy w system zaowocowało niezwykłym skrzeniem się iskier dźwięku na średnicy i pyszne wyostrzenie konturów basów oraz spowodowało zdjęcie woalki z ust wokalistki” bo tego, czyli „poezji i magii” najczęściej od kabli i elementów zasilających wcale, a wcale nie oczekuję - od kabli oczekuję przewodzenia prądu.
OdpowiedzUsuńHmmm