Polpak

poniedziałek, 27 marca 2017

Wzmacniacz Musical Fidelity M3si



Wstęp
W zeszłym roku opisywałem nową integrę Musical Fidelity M6si (czytaj test TUTAJ). Zaś obecnie testuję brytyjski wzmacniacz zintegrowany Musical Fidelity M3si (zobacz TUTAJ), który przyjechał do mnie od białostockiego dystrybutora Rafko. Jest to konstrukcja nie najnowsza, bo sprzed około dwóch lat; zastąpiła egzemplarz oznaczony jako M3i. Model M3si to najniższy serii wzmacniaczy "M". Są tu takie audiofilskie kloce jak końcówki mocy i przedwzmacniacze: M8-500s, M8-700s i M8PRE. Jest wielgachny wzmacniacz zintegrowany M8 500i, czy nieco mniejszy M8si. Jest też wzmacniacz klasy średnio-wyższej M6si (już wspominany) i średniej M5si. Natomiast tytułowy model 3si to przedstawiciel klasy średniej-niższej - już nie budżetowej, ale jeszcze nie wyższej.

Myślę że nie ma potrzeby kolejny raz opisywać angielskiej firmy Musical Fidelity z londyńskiego Middlesex, bo czyniłem to już wiele razy przy okazji testów jej produktów. Przypomnę tylko, że została założona przez pana Anthony’ego Michaelsona w 1982 roku, czyli równo 35 lat temu. Obecnie jej produkty cieszą się uznaniem porównywalnym z takimi innymi brytyjskimi firmami jak Naim, Linn, Spendor, czy Rega. Od siebie napiszę, że od dobrych kilku lat szczęśliwym posiadaczem top-loadera Musical Fidelity A1 CD-PRO opartym na kultowym, bo doskonałym, lecz już nieprodukowanym, napędzie Philips CD-pro2LF. W stałym wyposażeniu mam również przedwzmacniacz gramofonowy Musical Fidelity MX-VYNL. No cóż, jak widać jestem dużym zwolennikiem produktów pana Michaelsona, tak więc poniższy test może być nieobiektywny, bo emocjonalny.

Wrażenia ogólne i budowa
Wzmacniacz M3si utrzymany jest w stylistyce charakterystycznej dla Musical Fidelity ostatnich dwóch - trzech lat. Podobnie prezentują się wzmacniacze serii M8, jak i modele M6si i M5si. To klasyczne wzornictwo MF. Płyta czołowa skromna, ale estetyczna, nieprzeładowana. Brak na niej jakichkolwiek wyświetlaczy, diody też nie występują w nadmiarze. Front wykonany jest z grubej, odlewanej płyty ze stopu metali lekkich z lekko chropowatą powierzchnią. Po środku umieszczono dużą srebrną gałkę pokrętła głośności, które silnie kontrastuje z głęboką czernią frontu. Po obu stronach pokrętła głośności symetrycznie zamontowano po trzy przyciski – służą one do wyboru źródeł (CD, tuner, phono, AUX1, AUX2 i DAC USB). Po lewej stronie znajduje się siódmy przycisk – to włącznik/wyłącznik sieciowy. Na przyciskami umieszczono niebieskie diody, a nad przyciskiem sieciowym pomarańczową, żółtą i czerwoną (świeci się jedna z nich w zależności od aktywności wzmacniacza). W lewym, górnym rogu znajduje się srebrna tabliczka z logo Musical Fidelity i nazwą wzmacniacza.

Z tyłu, po lewej stronie zamontowano dwie pary terminali głośnikowych wysokiej jakości. Po prawej stronie umieszczono dwa rzędy siedmiu par gniazd wejściowych RCA. Pierwsza od lewej to gniazda wewnętrznego przedwzmacniacza gramofonowego. Potem jest para przelotowych RCA tzw. Home Theatre, które można przełączyć na zwykłe wejście liniowe – stosowny suwak znajduje się tuż obok. Tamże test też wyjściowa para RCA z poziomu przedwzmacniacza. Po środku panelu tylnego zainstalowano wejście USB (24 bit/96 kHz) do wewnętrznego przetwornika cyfrowo-analogowego, a po prawej stronie wejście sieciowe 230 V. Nieco dziwi brak wejść zbalansowanych jako że przecież wzmacniacz ma budowę symetryczną.

Tak o Musical FIdelity M3si pisze producent: "To wzmacniacz, który daje posmak prawdziwej hi-endowej konstrukcji dual mono. Jak przystało na poważnego producenta hi-fi Musical Fidelity wprowadzając nowy wzmacniacz w serii M3 ograniczył zmiany zewnętrzne skupiając uwagę inżynierów oraz środki finansowe na wprowadzeniu jak największej ilości zmian w budowie urządzeniach.

W stosunku do poprzednika producent zastosował po raz pierwszy swoją autorską technologię montażu SMD opracowaną pod kątem maksymalizacji jakości dźwięku, która pozwala na skrócenie wybranych fragmentów ścieżki sygnałowej, oraz miniaturyzację mniej istotnych elementów, tak aby możliwe było zainstalowanie jak największych kondensatorów oraz oddzielnie prowadzonych ścieżek zasilania dla każdego kanału, co jest absolutną nowością w stosunku do poprzednika. Podobnie jak bardzo dobry wbudowany przedwzmacniacz gramofonowy oraz wejście USB 24/96 dla PC-Audio. Dotychczas, tego typu rozwiązanie było dostępne wyłącznie w topowych modelach Musical Fidelity. Dlatego nowy M3si już w swojej specyfikacji budzi bardzo duży respekt - podniesiona o 11 % moc, dwukrotnie lepszy stosunek sygnału do szumu, lepsza dynamika i zdolność do kontrolowania przetworników w kolumnach.

Przedwzmacniacz w M3si posiada oddzielną sekcję zasilania i pracuje w klasie AB, za regulację głośności odpowiada scalona drabinka rezystorowa Burr-Brown. Producent przyłożył zdecydowanie większą wagę do zaizolowania każdego obwodu, aby uniemożliwić jakiekolwiek interakcje między poszczególnymi sekcjami wzmacniacza, tak aby słowo zintegrowany odnosiło się wyłącznie do kompaktowej konstrukcji wzmacniacza".

Dane techniczne
Moc ciągła (RMS): 85 W
Typ: Tranzystorowy
Klasa wzmacniacza: AB
Kontrola tonów: NIE
Wbudowany DAC: TAK
Przedwzmacniacz gramofonowy: TAK MM
Stosunek sygnał/szum: 98 dB
Zniekształcenia THD: 0,014 %
Pasmo przenoszenia: 10 – 20 000 Hz
Napięcie wejściowe MM: 3 mV
Stosunek sygnał/szum MM: 70 dB
Impedancja wejściowa: 40 000 Ohm
Zasilacz: 115/230 VAC 50/60 Hz
Zużycie prądu maks: 320 W
Wysokość: 10 cm
Szerokość: 44 cm
Głębokość: 40 cm
Masa: 9,2 kg


Klasyczne wzornictwo Musical Fidelity ostatnich lat


Centralnie umieszczone pokrętło głośności, a po obu bokach po trzy przyciski służące wyborze źródeł


Włącznik sieciowy i trzy diody

Tu dobrze widać chropowatość panelu frontowego i obudowy



Tylne gniazda

Na M3si stoi odtwarzacz sieciowy Onkyo NS-6170

Po lewej, na górze wzmacniacz lampowy Cayin A-55 TP; pod nim wzmacniacz tranzystorowy Hegel H160 

Na zewnątrz kolumny Triangle Antal Esprit EZ; wewnątrz - kolumny Living Voice Auditorium R3


W środku kolumny Pylon Opal 20

Wrażenia dźwiękowe
Do wzmacniacza Musical Fidelity M3si najpierw podłączyłem kolumny Living Voice Auditorium R3 na zmianę z Traingle Esprit Antal EZ, a następnie także tanie Pylon Opal 20. Do połączeń użyłem serii przewodów Audiomica Laboratory Excellence w modyfikacji Amber (zobacz TUTAJ), czyli przewody głośnikowe, łączówki oraz kable sieciowe. Jako źródło używałem przede wszystkim odtwarzacz sieciowy Onkyo NS-6170 (zobacz TUTAJ), a potem gramofon Nottingham Analogue Horizon z wkładką typu MM Ortofon 2M Black wraz z pre Musical Fidelity MX-VYNL. To wszystko wpięte do kondycjonera sieciowego Xindak PC-200V (zobacz TUTAJ). Dokładna lista sprzętu towarzyszącego wymieniona jest na końcu niniejszego tekstu.

Musical Fidelity przez lata wypracował swój własny styl brzmienia, charakterystyczny „sound”. To granie przede wszystkim ciepłe, nieco pluszowe, niejako zmiękczone, ale bardzo kolorowe i soczyste. Muzykalne i organiczne do kwadratu. Można coś takiego lubić lub nie. Ja lubię. Owszem, nie zawsze precyzja i dokładność podążają za taką manierą dźwięku, ale na pewno odbiór muzyki cechuje się wysokim stopniem satysfakcji. Nie inaczej jest w modelu M3si.  Wzmacniacz ma bardzo obszerny dźwięk, szeroki i przestrzenny, a równolegle niezwykle barwny i tonalnie bogaty. Nasycony. Instrumenty i wokalne charakteryzują się sporym ciężarem jakościowym, są stabilnie osadzone na scenie. Mają dużą siłę i dynamikę, brzmią wiarygodnie i jednoznacznie. Jednocześnie M3si ładnie podkreśla mikrodynamikę brzmienia – ukazuje niuanse, ujawnia detale, zapewnia życie subtelnościom. Owszem, nie jest to tak zaawansowany poziom uszczegółowienia i doświetlenia jaki można znaleźć chociażby we wzmacniaczu Musical Fidelity M6si, ale i tak jest co najmniej nieźle. Instrumenty brzmią żywo, da się odczuć akustyczne powietrze wokół nich, zaś wybrzmienia są długie i powłóczyste. Rozdrobnienie i gradacje dźwięku są wyraźne i uporządkowane. Bez zarzutów.

Całość dźwięku ma nie tylko dużą masę i kapitalne zróżnicowanie barw, ale także piękną przezroczystość i klarowność. Musical Fidelity pomimo swej immanentnej natury kolorowania i lekkiego ocieplania dźwięku, to nie ma tendencji do tzw. zamulania, czy zamącania przekazu. Brzmienie jest czyste i jasne. Z tendencją do analizy, ale jest to analiza powierzchowna, a nie na wskroś dogłębna. Chcę przez to napisać, że M3si dobrze różnicuje i odkleja od siebie poszczególne dźwięki, ale ich nie rozkłada na czynniki pierwsze. Układa i rozdrabnia dźwięk, lecz go nie wysusza, nie destyluje.

Choć średnica jest wyraźnie preferowana, bo lekko pogrubiona i wygięta do przodu, to niskie tony i wysokie tony także mają wiele do powiedzenia. Basy są żywe i elastyczne, potężne i mocarne. Na wszystkich testowych kolumnach niskie tony były prężne i dobrze kontrolowane. Nie rozlewające się w nadmiarze. Punktualne i rytmiczne. Z kolei soprany są doświetlone i wyraziste, lecz nieco przygładzone i stępione. Można napisać, że wysokie tony są gładkie i delikatne, ale istniejące realnie. Ale jest to dalsza perspektywa. Nieco oddalona, ale dzięki temu mniej napastliwa, pozbawiona agresji.

Konkluzja
Musical Fidelity M3si to …klasyczny wzmacniacz firmy Musical Fidelity. Zapewnia barwny, soczysty i mięsisty dźwięk przyprawiony ciepłem i aksamitem. To brzmienie na wskroś muzykalne i kolorowe, bardzo przyjemne w odbiorze. Hipnotyzujące kolorami, czarujące klarownością, urzekające pełnokrwistością. Innymi słowy, M3si to Musical Fidlelity w pełnej krasie i znaczeniu swych słów (Musical Fidelity – pol. muzyczna wierność, dokładność). Zalecany dla zaawansowanych i wytrawnych melomanów. 

Cena w Polsce - 5 999 PLN.

System testowy
Wzmacniacze: Hegel H160 (test TU), Musical Fidelity M3si, Pathos Classic One MKIII (test TU), Cayin A-55 TP (test TU) oraz Dayens Ecstasy III (test TU).
Kolumny: Triangle Esprit Antal EZ (test TU), Pylon Opal 20, Living Voice Auditorium R3 (test TU), Studio 16 Hertz Canto Grand  (test TU) i Guru Audio Junior (test TU).
Odtwarzacz CD: Musical Fidelity A1 CD-PRO.

Odtwarzacz sieciowy: Onkyo NS-6170 (test TU).
DAC: Cayin iDAC-6.
Komputery: MacBook Apple Pro i Dell Latitude E6440.
Gramofony: Nottingham Analogue Horizon (test 
TU) i Pioneer PLX-1000 (test TU). 
Wkładki gramofonowe: Goldring 1042 (test TU) i Ortofon 2M Black (test TU).
Przedwzmacniacze gramofonowe: Primare R32 (test TU) i Musical Fidelity MX-VYNL (test TU).
Tunery: Rotel RT-1080, Sansui TU-5900 i Pioneer TX-7100.
Magnetofon kasetowy: Nakamichi Cassette Deck 1.
Minisystem: Pioneer P1-K (test TU).
Słuchawki: Fostex TH-610 (test TU) i Final Audio Design Pandora Hope VI (test TU).
Wzmacniacze słuchawkowe: Cayin iHA-6, RHA DACAMP L1 (test TU) i Fostex HP-A4BL (test TU).

Kondycjoner sieciowy: Xindak PC-200V
Akcesoria: podstawa antywibracyjna Rogoz-Audio 3SG40 (test TU), podstawy głośnikowe Rogoz-Audio 4QB80 (test TU), podstawy głośnikowe Solid Tech, stopy antywibracyjne Rogoz-Audio BW40, szafka audio Solid-Tech Radius Duo 3 (test TU) i mata gramofonowa Harmonix TU-800EXi (test TU). Zatyczki do gniazd RCA Sevenrods. Zworki głośnikowe Sevenrods Speaker Jumper.


3 komentarze:

  1. Dzień dobry, chciałem zapytać o różnice w jakości dźwięku. Ciężko na podstawie testów a nawet odsłuchu w sklepach ocenić jakość dzwieku. Nigdy nie miałem wzmacniacza za podobne pieniądze ale ten wyjątkowo zainteresował mnie charakterem opisywanym dzwieku. Aktualnie mam Onkyo 8150 połączony z kolumnami tannoy xt6f. Chciałem zapytać czy wymiana mojego amplitunera na ten lub podobnej klasy wzmacniacz znacząco poprawi jakość dzwieku (ta którą uzyskję obecnie i tak robi na mnie wrażenie po wcześniejszej wymianie sprzętu). Słucham jazzu klasyki, generalnie muzyki w której grają ładnie instrumenty.

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam

    A słuchał Pan m5si? Warto dopłacić 2 tyś zł?

    Pozdrawiam
    Piotr

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Warto.

      Tu opisałem nie M5,ale M6: https://stereoikolorowo.blogspot.com/2016/05/wzmacniacz-zintegrowany-musical.html

      Usuń

Komentarz będzie oczekiwać na moderację