Polpak

środa, 9 grudnia 2020

I-O Data Soundgenic HDL-RA4TB, serwer muzyczny/transport plików

 

Dwa zdjęcia ze strony I-O Data


Wstęp
Kilkanaście dni temu na testy otrzymałem japońskie urządzenie o dość skomplikowanej nazwie: I-O Data Soundgenic HDL-RA4TB (zobacz TUTAJ i TUTAJ). To serwer muzyczny/transport plików, który przeznaczony jest do bezpośredniej współpracy z zewnętrznym przetwornikiem cyfrowo-analogowym, a jednocześnie może pełnić funkcję NAS (Network Attached Storage). Albo inaczej - to sieciowy serwer audio z funkcją serwera multimediów i odtwarzaczem USB-DAC. Urządzenie to tworzy środowisko muzyczne do zgrywania i odtwarzania plików wysokiej rozdzielczości.

Jego główne cechy to: 
- funkcja serwera multimediów w każdej sieci,
- odtwarzacz muzyki z wbudowaną pamięcią w połączeniu z przetwornikiem USB (wewnętrzna pamięć na dysku 4 TB HDD),
- własna aplikacja „Fidata Music App” przeznaczona do sterowania muzyką z sieci i z serwera,
- łatwość i intuicyjność obsługi.

Dla porządku rzeczy napiszę, że testowałem już jeden produkt japońskiej firmy I-O Data, a mianowicie przewód cyfrowy USB Fidata HFU2-1M. Fidata jest marką I-O Data, podobnie jak Soundgenic. 

Firma I-O Data została założona w 1976 roku w japońskim mieście Kanazawa; jest jednym z większych producentów peryferii komputerowych w Japonii. W roku 2000 firma zaprojektowała swój pierwszy odtwarzacz plików mp3, a w 2005 roku pierwszy serwer kompatybilny z DLNA. W 2012 roku wystartował projekt mający na celu wprowadzenie na rynek serwera plików audio, zaś prototypowy efekt prac został zaprezentowany na tokijskiej wystawie dwa lata później. Ostetecznie w 2016 roku zaproponowano serwer i odtwarzacz plików audio w jednym, czyli Fidata HFAS1-S10U. Zaś tytułowy Soungenic to zupełnie nowa produkcja, acz bazująca na know-how konstrukcji serwera Fidata.

Wrażenia ogólne i budowa
Nie mogę napisać zbyt dużo o wrażeniach ogólnych dotyczących I-O Data Soundgenic, bo jest to dość skromne urządzenie - wizualnie minimalistyczne. Małe, metalowe pudełeczko. Dość niepozorne i nie rzucające się w oczy. Dostarczane jest w czarnym kartoniku, gdzie oprócz samego urządzenia są jeszcze dwa przewody zasilające (o standardzie EUR i UK), zasilacz impulsowy, przewód USB i LAN, a także instrukcja obsługi. I tyle.

Urządzenie to niewielka skrzyneczka z aluminiowej obudowy anodowanej na czarno. Stoi na czterech gumowych mini-nóżkach. Całe wykonanie jest bardzo precyzyjne, czyste i estetyczne. Typowo japońskie, można napisać. W zasadzie gdyby nie wiedzieć z czym ma się do czynienia, trudno by było zgadnąć, że to serwer muzyczny, a nie jakieś lepsze opakowanie ochronne na dysk zewnętrzny HDD. Ale cóż, miniaturyzacja postępuje - dziś komputer nie musi mieć dużych rozmiarów, zaś I-O Data Soundgenic takim mini-komputerem w istocie rzeczy jest. A w zasadzie -  "mini-komputerem z wbudowanym dyskiem HDD 4TB" (co w czasach wszech-występujących tzw. malinek, nie powinno już nikogo dziwić).

Na aluminiowym froncie (a w gruncie rzeczy - na jego obramowaniu) umieszczono tylko jedną zieloną diodę informującą o przyłączeniu do zasilania. Jest też namalowana nazwa urządzenia oraz nalepka "Hi-Res Audio". To wszystko. Ale to, co najważniejsze dla komunikacji ze światem zewnętrznym zamontowano na panelu tylnym. To wejście dla zewnętrznego zasilacza prądu stałego (12 V/2 A), gniazdo LAN, dwa porty USB (jedno w standardzie USB 3.0, drugie 2.0), plus przyciski „reset” i zasilania. Brak gniazda anteny łączności bezprzewodowej Bluetooth, trzeba ciągnąć kabel Ethernet.

Dostarczany w komplecie zewnętrzny zasilacz impulsowy to podstawowy zasilacz. Spełnia wszelkie swoje funkcje, ale zawsze można sobie poprawić jego jakość. Czyli dokupić zasilacz wyższej klasy - czy to np. polski Tomanek, czy brytyjski iFi Audio. Albo jeszcze inny.

Soundgenic to cyfrowy transport sieciowy, więc aby móc odtworzyć jego sygnał niezbędny jest dodatkowy przetwornik cyfrowo-analogowy. Może być to konwerter samodzielny/zewnętrzny lub wbudowany w wzmacniacz zintegrowany (albo inny). Sygnał cyfrowy wyprowadza się ze skrzyneczki I-O Data za pośrednictwem gniazda USB (2.0 lub 3.0) - oczywiście przewodem USB. Urządzenie może też funkcjonować w domowej sieci jako zoptymalizowany pod kątem muzyki NAS, czyli sieciowy magazyn plików muzycznych.

Co ciekawe i bardzo użyteczne, do skrzynki można też podpiąć (via gniazdo USB) napęd CD/DVD i w taki sposób do pamięci na dysku HDD wgrywać (ripować) albumy muzyczne zapisane na rozmaitych płytach kompaktowych. Producent nie zdecydował się wbudowywać do Soungenica własnego napędu CD, albowiem ...nie miało to większego sensu. Zewnętrzne napędy są tanie i powszechnie dostępne, zaś wbudowanie do I-O Data niepotrzebnie by pochłonęło miejsce na obudowie (musiałaby być większa) i oczywiście znacznie podrożyło projekt i produkt. Ripowania dokonuje się za pośrednictwem firmowej aplikacji "Fidata Music App", proces ten jest bardzo intuicyjny. Przy okazji automatycznie ściągana jest do pamięci okładka danego albumu (system zaciąga metadane z bazy Gracenote).

Obsługa i aplikacja I-O Data Soungenic są bardzo proste i logiczne - w tym celu należy przyłączyć urządzenie przewodem sieciowym Ethernet na RJ-45 do routera, zaś poprzez gniazdo USB wyprowadzić sygnał na zewnętrzny przetwornik cyfrowo-analogowy. Całość, oczywiście, podłączyć do prądu. Trzeba też wcześniej pobrać firmową aplikację "Fidata Music App" na np. smartfon (pobrałem na iPhone XR). Poprzez aplikację Fidata steruje się całym urządzeniem - odtwarzaniem plików (które najpierw należy wgrać), ustawieniami, ripowaniem płyt, etc. Menu jest dość przejrzyste i logiczne, ale mogłoby być lepiej - taki Lumin aplikację ma znacznie bardziej inteligentną i ergonomiczną. Ale w I-O Data dramatu nie ma. Japończycy co chwilę poprawiają swoją appkę.

Producent zapewnia, że lada moment udostępni rozszerzenie oprogramowania na możliwość strumieniowania muzyki poprzez serwisy streamingowe takie jak Tidal czy Spotify. To dopiero będzie bomba! Muszę szczerze przyznać, że w takim przypadku funkcjonalność I-O Data będzie ekstraordynaryjna i czekam niecierpliwie na owo rozszerzenie.

Specyfikacja techniczna
- Pojemność 4 TB
- Obsługiwane systemy operacyjne Windows 10, 8.1, 8, 7, OS X 10.7 - 10.11, macOS 10.12 - 10.14
- Obsługiwane przeglądarki Internet Explorer 9/10/11, Microsoft Edge 40, Safari 6/7/8/9/10
- Obsługiwane systemy operacyjne iOS 8.0.2 - 12, Android 4.1 - 8.0
- Obsługiwane formaty plików: WAV, mp3, wma, m4a, m4b, ogg, flac, aac, mp2, ac3, mpa, aif, aiff, dff, dsf
- Formaty wyjściowe USB-DAC
-- PCM (44,1 kHz, 48 kHz, 88,2 kHz, 96 kHz, 176,4 kHz, 192 kHz, 352,8 kHz, 384 kHz, 705,6 kHz *, 768 kHz *) * wav, tylko aiff
-- DSD (DoP) (2,8 MHz, 5,6 MHz, 11,2 MHz)
-- DSD (Direct DSD) (2,8 MHz, 5,6 MHz, 11,2 MHz, 22,5 MHz)
- LAN 1000BASE-T / 100BASE-TX / 10BASE-T
- Złącze RJ-45 × 1 (kompatybilne z Auto MDI / MDI-X)
- USB 3.1 Gen 1 (USB 3.0) × 1, USB 2.0 × 1
- Zgodność UPnP AV
- Pobór mocy 7,3 W (średnio), 29 W (maksymalnie)
- Wymiary (S x G x W) 168 × 134 × 43 mm
- Masa 1,2 kg


Pudełko ze sprzętem

Zasilacz nie powala audiofilskością


Ot, niepozorna czarna skrzyneczka z zieloną diodą

Ustawiam Soundgenic na stopach antywibracyjnych Rogoz-Audio BW40



Na stopach antywibracyjnych Rogoz-Audio BW40


Z przetwornikiem cyfrowo-analogowym Cayin iDAC-6 MKII

Tył urządzenia - połączenie z DAC-iem dokonuje się za pomocą przewodu cyfrowego USB



Soundgenic podłączony do Cyrus i9-XR (to wzmacniacz z DAC)


Tu wzmacniacz zintegrowany T+A PA 2500 R


Cały system





Zrzuty ekranu iPhone XR aplikacji Fidata Music App


Wrażenia dźwiękowe
Soundgenic używałem jako cyfrowy transport plików PCM (FLAC) lub DSD dla kilku DAC-ów: Lampizator Amber 3 DAC, NuPrime DAC-10H oraz Cayin iDAC-6 MKII. Przewód USB to Fidata HFU2-1M lub M&B Audio Cable Diamond USB. Wzmacniacze w czasie testów to: T+A PA 2500 R, Cyrus i9-XR oraz YBA IA3A. Głośniki: Piega Premium 701 oraz Living Voice Auditorium R3. Pełna lista sprzętu towarzyszącego wymieniona jest na dole niniejszego tekstu.

Na samym początku odsłuchów podłączyłem I-O Data Soundgenic HDL-RA4TB (firmowym przewodem Fidata USB - a jakże!) do przetwornika cyfrowo-analogowego Lampizator Amber 3 DAC, a ten z kolei przewodami symetrycznymi (Vermouth Audio Rhapsody XLR 1 m.) do wzmacniacza T+A PA 2500 R - i dalej przewodami głośnikowymi Luna Cables Gris do kolumn Piega Premium 701. Od razu musiałem szczerze przyznać, że tytułowy odtwarzacz gra doskonale. A nawet lepiej! Z góry też uprzedzam sceptyków, że jest to zdecydowanie wyższy poziom dźwięku niźli z "komputera" czy "malinki" - i to pomimo faktu, że Soundgenic także jest w istocie "mini-komputerem z dyskiem HDD 4TB". To brzmienie ultra-eleganckie, transparentne i wyrafinowane - ujmujące swa zaawansowaną plastycznością i zaangażowaniem.

Niezależnie od tego, jaki akurat podłączałem DAC (!) , to Soungenic grał bardzo, ale to bardzo przestrzennie - z wyraźnym pogłębieniem sceny, precyzyjnym ukazywaniem poszczególnych jej warstw, jak i doskonale ogniskując zjawiska pozorne na siatce 3D. Obrazowanie przestrzeni bez kozery można nazwać prawdziwie holograficznym - instrumenty i wokale na scenie są porozkładane i pomierzone jak od linijki; są skrupulatnie kreślone w ściśle określonym, indywidualnym dlań miejscu i dodatkowo są kompletnie tam narysowane i obrysowane. Mają spory ciężar gatunkowy, napełnione są fizyczną substancją dającą znakomitą namacalność i, co niezwykle istotne - są super-dźwięczne i przejrzyste. Czyli inaczej mówiąc, mają endogenną muzykalną konsystencję ujawniającą całą ich złożoność tonalną i strukturalną. Posturę, kontent i temperaturę (wewnętrzną i zewnętrzną).

Ponadto poszczególne źródła pozorne są na scenie dobrze od siebie odseparowywane, zachowują  stosowny dystans między sobą, acz też pozostają w nieustannej korelacji i komunikacji tworząc wspólny spektakl i produkcję muzyczną. Ewidentnie czuć ich oddech i akustyczność, nie ma żadnego ścieśnienia - dużo tu powietrza i swobody. Kiedy gra np. fortepian, to słychać dosłowną kompletność instrumentu - począwszy od uderzenia palców pianisty w klawisze, poprzez stuknięcie młoteczka w strunę, aż do ostatecznego drgania struny - i końcowego rozchodzenia się dźwięku w powietrzu pomieszczenia, w którym dokonywano pierwotnego nagrania. To brzmienie stricte holistyczne - ujmujące dźwięk w całościowej jego postaci, nie dokonujące zbędnych rozdziałów na czynniki proste. Dzięki temu ukazywany jest wolumen i złożoność całego dźwięku, jego nieomal mistyczny sens, forma i wymiar. A Soundgenic jest w tym, nomen omen, genetycznie genialny!

To, że powyżej opisany charakter dźwięku Soudgenic można uzyskiwać niezależnie od rodzaju przypiętego zewnętrznego DAC-a dobitnie świadczy o tym, że jest to jego indywidualne brzmienie, a nie przetwornika cyfrowo-analogowego. Oczywiście, zmiany w przekazie w zależności od danego DAC-a jak najbardziej występują, ale dotyczą one innych cech niż te endogenne. DAC nadaje dodatkową plastyczność, koryguje barwę, pogłębia selektywność czy wyostrza kontury, ale "nie tyka" wspomnianej przestrzenności i holograficzności grania. (Podobnie rzecz ma się z nasyceniem i dookreśleniem tonalnym). Zaś pozostałe cechy brzmienia wykazywały większe zróżnicowanie w zależności od konkretnego DAC-a - a tu naprawę - hulaj dusza! Można korygować i kształtować dźwięk na wiele sposobów i manier - co się komu podoba i czego najbardziej oczekuje w przekazie.

Jak pisałem wcześniej, używałem trzy DAC-i: Lampizator Amber 3 DAC, NuPrime DAC-10H oraz Cayin iDAC-6 MKII. Ich poziom zaawansowania (i co za tym idzie - cena) jest różny, ale wszystkie one, w mojej ocenie, są konstrukcjami wybitnymi, znakomicie grającymi. Lampizator głównie operuje cielesnością, dobija tony do granic ich fizyczności dostarczając bardzo soczysty i nasycony dźwięk o pełnej, fantastycznie rozdzielczej średnicy. Z kolei NuPrime to dobrze zrównoważony przetwornik o kompletnej harmonii tonalnej, z nutką leciutkiego analogowego docieplenia (powodującego swoistą organiczność) oraz wysmakowanej precyzji i przestrzenności. A Cayin to skrótowo pisząc, dźwięk o wysokim stopniu nasyceniu muzyką i rewelacyjnym kolorycie i polocie. Do tych trzech konwerterów c/a serwer I-O Data Soundgenic pierwszorzędnie się układa, dostosowuje i synchronizuje. Zapewnia synergię dźwiękową i pełną współpracę dla dobra dźwięku. To cecha, która bezwzględnie ujawnia, że Soundgenic jest wyśmienitym źródłem, czyli wprost referencyjnym cyfrowym transporterem plików.

Na koniec jedno istotne pytanie - czy Soundgenic lepiej odtwarza pliki PCM czy DSD? Jak je różnicuje i jak je gra? Nie chcę tu pisać, że "to jest bez znaczenia", bo nie o to mi chodzi. Chciałbym podkreślić, że niezależnie od gatunku plików urządzenie zawsze wzorowo oddaje i barwę, i fakturę, i nasycenie. Głębia tonalna i złożoność strukturalnie są ujawniane, zaś przestrzenność jest constans. Oba rodzaje modulacji (PCM i DSD) są w wymiarze plastyczne i zróżnicowane w substancji. Jednakże DSD mają ciut więcej krągłości, rozciągnięcia i połysku. Analogowego posmaku i płynności wespół z ogólną naturalnością. I może jeszcze głębszy nastrój i wyższy stan emocjonalności. Aczkolwiek gdybym miał wskazać palcem na zwycięzcę, to pewnie by go nie było. Soundgenic różnicuje nagrania PCM versus DSD, acz czyni to bez szkody dla satysfakcji odbioru muzyki, z pełnym poszanowaniem dźwięczności i tonalności. I ich zaawansowanej rozdzielczości.

Konkluzja
Japoński I-O Data Soundgenic HDL-RA4TB to serwer muzyczny i transport plików, który jest na wskroś zaawansowanym źródłem cyfrowym. Dostarcza harmonijny, gęsty, rozdzielczy i przestrzenny dźwięk o wysokim stopniu nasycenia i wyrafinowania. To brzmienie transparentne, gładkie i precyzyjne - o wielu cechach lokujących je w strefach high-endu (choć fizycznie jeszcze tam nie osadzone). Do pełni szczęścia Soungenicowi brakuje jedynie umiejętności streamingu (choć producent deklaruje, że niebawem ubogaci urządzenie w takową funkcję). W ogólnym rozrachunku I-O Data Soundgenic to wyjątkowy transport, który może okazać się nie lada niespodzianką dla Czytelnika - bo dla piszącego te słowa niewątpliwie był!

Cena w Polsce - 2 790 PLN.

System odsłuchowy
Pomieszczenie nr 1: 30 m2 z częściową adaptacją akustyczną, ustroje Vicoustic Wave Wood - 10 sztuk.
Pomieszczenie nr 2: 12 m2, tzw. gabinet, z dużą ilością mebli.
Wzmacniacze: T+A PA 2500 R (test TU), Cyrus i9-XR, YBA Genesis IA-3A, Haiku-Audio Origami 6550 SE (test TU), Synthesis Roma 510 AC i Pathos Classic One MKIII (test TU).
Kolumny podłogowe: Living Voice Auditorium R3 (test TU) i Piega Premium 701 (test TU).
Kolumny podstawkowe: Martin Logan Motion 35XTi (test TU) i Guru Audio Junior (test TU).
Monitory aktywne: HEDD Type 20 (test TU) oraz Barefoot Footprint 02 (test TU).
Odtwarzacz CD: Musical Fidelity A1 CD-PRO (test TU).
Odtwarzacze sieciowe: Auralic Aries Mini (test TU) i Cyrus Stream Xa.
DAC-i i przedwzmacniacze: NuPrime DAC-10H (test TU), Cayin iDAC-6 MKII (test TU), Chord Hugo 2 (test TU), Lampizator Amber 3 DAC (test TU), Topping D90 (test TU) oraz Encore mDSD (test TU).
Komputery: Dell Latitude 7390 i MacBook Apple Pro.
Smartfon/tablet: iPhone XR i iPad Air 2.
Gramofony: Nottingham Analogue Horizon (test TU) i Pro-Ject Debut Carbon EVO.
Wkładki gramofonowe: Ortofon 2M Black (test TU),  Ortofon 2M Red i Pro-Ject Pick-it DS2 (test TU).
Przedwzmacniacze gramofonowe: Musical Fidelity MX-VYNL (test TU), iFi Audio iPhono3 BL (test TU) i Audiokultura Iskra 1 (test TU).
Radioodbiorniki: Rotel RT-1080, Sansui TU-5900 i Tivoli Model One (test TU).
Magnetofon kasetowy: Nakamichi Cassette Deck 1 (test TU).
Minisystem: Pioneer P1-K (test TU).
Głośnik bezprzewodowy Bluetooth: Mooer Silvereye 10 (test TU).
Odbiornik Bluetooth/DAC: iFi Audio ZEN Blue + zasilacz iFi Audio iPower X (test TU).
Słuchawki: Fostex TH610 (test TU), Meze 99 Neo (test TU) i Focal Listen Professional (test TU).
Listwy sieciowe: Solid Core Audio Power Supply (test TU) i ZiKE Labs Powerbox (test TU).
Akcesoria: podstawa antywibracyjna Rogoz-Audio 3SG40 (test TU), podstawy głośnikowe Rogoz-Audio 4QB80 (test TU), podstawy głośnikowe Solid Tech Radius Stand, stopy antywibracyjne Rogoz-Audio BW40, szafka audio Solid-Tech Radius Duo 3 (test TU), mata gramofonowa Harmonix TU-800EXi (test TU) i krążek dociskowy do gramofonu Clearaudio Clever Clamp (test TU). Zatyczki do gniazd RCA Sevenrods. Zworki głośnikowe Sevenrods Speaker Jumper oraz adaptery głośnikowe bi-wire Perkune Audiophile Cables (test TU).


9 komentarzy:

  1. Proszę w kilku zdaniach opisać jak wygląda organizacja i zarządzanie biblioteką muzyczną - wgrywanie, przeglądanie i wyszukiwanie. Na załączonych screen-ach pokazane jest jedynie odtwarzanie konkretnej ścieżki. Czy słychać pracę dysku twardego?

    OdpowiedzUsuń
  2. Słuszne pytanie. Oraganizacja biblioteki muzycznej jest dość intuicyjna (i nie odbiegająca jakościowo od podobnych tego typu urządzeń), można to prześledzić na stronie I-O Data. Nie koncentrowałem się na tym zagadnieniu, bo wydawało mi się oczywiste. Z kolei praca dysku jest cicha. A nawet cichusieńka. Może jakiś delikatny szum, albo pomruki. Ale nic większego.

    OdpowiedzUsuń
  3. A jak on się ma jeżeli chodzi o jakość dźwięku do Ariesa Mini wykorzystywanego jako transport?

    OdpowiedzUsuń
  4. To jest zdecydowanie wyższy poziom dźwięku niż Aries Mini (skądinąd także doskonały!) - I-O Data ma wyższy poziom nasycenia tonalnego, obszerniejszą scenę i dokładniejsze pozycjonowanie źródeł pozornych. Te przymioty wyraźnie słychać w bezpośrednim porównaniu.

    OdpowiedzUsuń
  5. No dobrze skoro porównywaliśmy do mini, to zapytam o porównanie do Auralic Aries Femto. Napewno inne granie, a w/g Pana ciekawsze, wyższe klasowo?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, nigdy nie miałem do czynienia z Auralic Aries Femto. Nie pomogę.

      Usuń
  6. Aktualnie urządzenie już współpracuje z serwisem Spotify!

    OdpowiedzUsuń
  7. Witam. Widzę, że raz przewód usb podpięty był pod jedno wyjście, a raz pod drugie w IO-data. Czy wyłapał Pan jakieś różnice?

    OdpowiedzUsuń

Komentarz będzie oczekiwać na moderację